Andrzej Grabowski tak się zachował tuż przed śmiercią Jana Nowickiego! Nie wybaczy sobie tego do końca życia
Andrzej Grabowski przyjaźnił się z Janem Nowickim. Niestety słynny Ferdek ze Świata według Kiepskich" ma do siebie żal o jedna rzecz w tej męskiej relacji. Już niedługo rocznica śmierci Nowickiego, więc wspomnienia wracają ze zdwojona siłą. O co chodzi?
Jan Nowicki nie żyje
Jan Nowicki zmarł nagle 7 grudnia 2022 roku. Artysta odszedł w swoim domu w Krzewencie na Kujawach. Miał 83 lata. Nic nie zapowiadało, że tego dnia kraj obiegną tak smutne wieści.
W wieku 83 lat zmarł Jan Nowicki, aktor teatralny, filmowy i telewizyjny, a także reżyser, pedagog, pisarz i poeta - napisał w mediach społecznościowych Polski Instytut Sztuki Filmowej.
Aktorski dorobek Jana Nowickiego imponuje i obejmuje role w blisko 200 produkcjach filmowych i spektaklach telewizyjnych. Wśród najbardziej znanych tytułów wymienić można "Wielkiego Szu", "Magnata", "Sztos", "Niepochowanego" czy "Sanatorium pod Klepsydrą". Wystąpił również w wielu filmach węgierskich w reżyserii swojej byłej żony Marty Mészáros.
Nowicki miał wielu przyjaciół, a jednym z najlepszych był Andrzej Grabowski.
Jan Nowicki nie żyje. Największe gwiazdy polskiego kina żegnają wielkiego aktora Jan Nowicki nie żyje. Trudno uwierzyć, co włożono do jego trumnyAndrzej Grabowski i Jan Nowicki byli przyjaciółmi
Andrzej Grabowski i Jan Nowicki się przyjaźnili. W wychodzącej na początku listopada 2023 r. książce "Żyć jak Wielki Szu" Grabowski wspomina między innymi relację, jaka go łączyła z legendarnym aktorem.
Poznali się na obozie dla studentów szkół artystycznych. Grabowski, wówczas licealista, pojechał tam do brata Mikołaja Grabowskiego. Wielkie wrażenie zrobił na nim Jan Nowicki. Okazało się, że wiele ich łączy, na przykład miłość do literatury, czy też lekki stosunek do rzeczy materialnych, więc przyjaźń pojawiła się w sposób naturalny.
A Jan, jak wracał do Krakowa z tych swoich zagranicznych filmów, przywoził papierosy, alkohol, salami i… rozdawał. Myślę, że połączył nas również obojętny stosunek do pieniędzy. Kiedyś, dawno, dawno temu, spotkaliśmy się w Vis-à-Vis w Krakowie. Byłem w dosyć wesołym nastroju, on też, ale ja bardziej. I pamiętam, że przechodził obok naszego stolika jakiś żebrak, który poprosił o pieniądze. Wyciągnąłem z portfela banknot i mu podałem. I coś mnie wtedy podkusiło, więc mówię głośno, na całą salę: "Jak ktoś chce jeszcze, to ja bardzo proszę". No i zgłosiło się paru, to rozdałem wszystko, co miałem, w sumie ze trzy tysiące. Jan był zachwycony. Opowiedział mi swoją historię z Budapesztu — wspominał przyjaciela w książce "Żyć jak Wielki Szu".
Przypomniał sytuację, kiedy to Nowicki, który często pracował na Węgrzech, gdzie aktorzy mogli sporo zarobić, po zagraniu w swoim pierwszym węgierskim filmie "Dziewięć miesięcy", wyrzucił całą gażę przez okno, by sprawdzić, co ludzie zrobią z banknotami. Nowicki ani trochę nie żałował, że rozrzucił małą fortunę.
Andrzej Grabowski zignorował ostatnią wiadomość od Jana Nowickiego
Andrzej Grabowski w cytowanej już książęce “Żyć jak Wielki Szu” wspomina także, że do tej pory ma wyrzuty sumienia, ponieważ zignorował SMS-a od Jana Nowickiego. Bardzo szybko okazało się, że ostatniego…
Poprzedniego dnia wróciłem z Nowego Jorku. Od razu poszedłem na trzydziestolecie Polsatu, które było transmitowane. W trakcie dostałem SMS-a od Janka i Ani: "Cieszymy się, że jesteś już w Polsce, bo widzimy cię w programie na żywo". Nie chciałem odpisywać w trakcie, bo tam wszystko kamery pokazują. Potem zapomniałem odpisać. Przyjechałem do domu, było późno, myślę: "Ach, jutro napiszę, zadzwonię do nich". Poszedłem spać. O wpół do ósmej rano telefon: "Ania. Jezus, co jest?" I jej rozpaczliwy głos w słuchawce, rozdzierający powietrze: "Janek umarł". Miałem do siebie żal, że nie odpisałem mu na SMS-a, nie zadzwoniłem. Skąd mogłem wiedzieć, że to ostatnia wiadomość. Nie narzekał na nic, był do końca szczęśliwym człowiekiem, no i umarł tak, jak sobie wymyślił – w ramionach ukochanej Anusi – zdradza Andrzej Grabowski.
To smutne, że tak się wydarzyło. W takich chwilach nachodzi refleksja, że nie ma co odkładać kontaktu z przyjacielem na później…