"Jak mogliście?!". Rodzice pięcioraczków z Horyńca w ogniu krytyki. Zarzucają im straszne rzeczy
Rodzina pięcioraczków z Horyńca ponownie przechodzi trudne chwile. Dominika i Vincent Clarke zostali ostro skrytykowani przez grono obserwatorów w social mediach. Czym się narazili? Zarzucają im straszne rzeczy.
Rodzina Clarke - kim są?
Historia rodziny Clarke, która powiększyła się o pięcioraczki, od początku budziła ogromne zainteresowanie. Narodziny pięcioraczków były wydarzeniem niezwykłym, a losy tej wyjątkowej rodziny śledziły miliony ludzi na całym świecie. Niestety, radość z narodzin dzieci zmieszała się z ogromnym smutkiem, gdy jedno z nich, Henry James, zmarł tuż po przyjściu na świat.
Obecnie Vincent i Dominika Clarke skupiają się na wychowaniu pozostałych jedenastu dzieci. Opieka nad tak dużą rodziną to ogromne wyzwanie, zwłaszcza że najmłodsze czworaczki urodziły się przedwcześnie i wymagają specjalistycznej opieki. Rodzice muszą zmagać się z wieloma trudnościami, takimi jak organizacja codziennego życia, zapewnienie dzieciom odpowiedniej opieki medycznej oraz finansowanie licznych wydatków związanych z wychowaniem tak dużej rodziny.
"Czasem coś trzeba stracić". Nagłe wieści od rodziny pięcioraczków z Horyńca. Wszyscy w szoku Nowy dramat rodziny pięcioraczków z Horyńca. Przykre wieści. Nie ma końca kłopotomProblemy rodziny Clarke z mieszkaniem w Tajlandii
Po kilku miesiącach życia w egzotycznej Tajlandii, rodzina zmuszona była opuścić swój dotychczasowy dom i przenieść się do znacznie skromniejszego lokum. Decyzję o przeprowadzce Dominika Clarke, matka jedenastorga dzieci, podzieliła się z obserwatorami w mediach społecznościowych, wywołując falę niepokoju i współczucia.
Internauci, którzy śledzili losy tej niezwykłej rodziny, są zaniepokojeni zmianą warunków życia, w których znalazła się jedenastka dzieci wraz z rodzicami. Pytania o to, czy nowa lokalizacja zapewni rodzinie odpowiednie warunki do życia, a zwłaszcza dzieciom, które wymagają specjalnej opieki, pojawiają się w komentarzach pod postami Dominiki. Wielu internautów wyraża chęć pomocy i wsparcia rodziny w tej trudnej sytuacji.
Niektórzy żartują, że z willi z basenem idziemy do “Chatki Puchatka”, ale dla nas to dom idealny. Oczywiście wymaga sporo pracy, wyobraźni i naszego wkładu, ale traktujemy to jako nową przygodę, którą chcemy się z Wami podzielić. Będą zmiany, będą wyzwania, ale przede wszystkim będzie to nasze miejsce - zapewniała Dominika.
Rodzina Clarke w ogniu krytyki
Po przeprowadzce z luksusowej willi na Koh Lanta do skromniejszego domu, w sieci zawrzało. Choć wielu internautów wspiera rodzinę w trudnej sytuacji, nie brakuje również głosów krytycznych.
Krytycy zarzucają rodzicom, że ich częste przeprowadzki szkodzą dzieciom, zwłaszcza tak małym i wymagającym specjalistycznej opieki. Podnoszą wątpliwości dotyczące stabilności, jaką dzieci potrzebują do prawidłowego rozwoju. Pytają, czy rodzice myślą przede wszystkim o sobie, chcąc prowadzić luksusowy styl życia, czy też o dobrze swoich dzieci.
- Gdzie znowu... życie na walizkach... Ja też życzę stabilizacji
- Tak cały czas na walizkach i tyle pociech w domu to ja współczuję – piszą w komentarzach ludzie.
W obliczu nasilających się ataków, pani Dominika nie pozostała obojętna. Jej emocjonalna reakcja na zarzuty znalazła wyraz w poruszającym wpisie.
Każdy nasz krok budzi emocje i lawinę opinii. Była willa z basenem? “Za droga, za duża, za luksusowa.” Teraz? “Jak mogliście tego nie przewidzieć? Jak możecie tak żyć?”. Życie nie jest scenariuszem, który możemy zaplanować od początku do końca. Czasami decyzje spadają na nas niespodziewanie, a my musimy działać, wierząc, że robimy to, co najlepsze. Dla nas najważniejsze jest zdrowie naszych dzieci. To nasza codzienna walka, nasz cel i nasza motywacja – napisała pani Dominika.
Następnie opisuje, jak bardzo jest duma ze swojego synka i jakich postępów osiągnął.
Nasz Czaruś… mały wojownik, nasz dzielny rycerz, każdego dnia pokazuje nam, czym jest siła. W ciągu ostatnich tygodni dokonał rzeczy, które jeszcze niedawno wydawały się niemożliwe. Jego postępy są dla nas dowodem, że warto walczyć, bez względu na koszty, trudności i opinie innych – nie kryje emocji mama pięcioraczków.
W następnej części przyznaje, że czym tak naprawdę jest dla nich "stabilizacja", której braku zarzucają jej internauci:
Tak, koszty są wysokie. Tak, życie nas zaskakuje. Ci, którzy mieli lub mają chore dziecko, wiedzą, że rodzic zrobi absolutnie wszystko, by zobaczyć swoje dziecko szczęśliwe, by dać mu szansę na życie pełne radości i możliwości. Pozostałe dzieci też są naszym światem. Ich marzenie? Zostać tutaj, w “kraju uśmiechu”. A my, jako rodzice, chcemy dać im to szczęście – dom pełen miłości, wsparcia i nowych możliwości. A gdzie stabilizacja - grzmią komentarze? Dla nas stabilizacja to nie budynek, ale rodzina, która razem stawia czoła światu, niezależnie od tego, gdzie jest – napisała pani Dominika.
W odpowiedzi na zarzuty, które pojawiły się w sieci, Dominika podkreśliła, że decyzja nie była łatwa.
Mieliśmy trudne wybory. Z czegoś musieliśmy zrezygnować, by zyskać coś ważniejszego. jedno wiemy na pewno – jesteśmy szczęśliwi, bo mamy siebie. I choć niektórzy tego nie rozumieją, nie muszą. Dla nas liczy się to, co budujemy – krok po kroku" – czytamy we wpisie.
Po chwili dodaje, że trudno jej określić, ile jeszcze czasu potrwa taka sytuacja, ale są dobrej myśli.
Czaruś każdego dnia uczy nas, jak walczyć o siebie. Kiedy on stanie na własnych nogach, i my staniemy. A wszystkim, którzy wątpią, pokażemy, że można być szczęśliwym, mając niewiele, ale mając miłość, rodzinę i marzenia. Nie wiemy, ile potrwa nasza droga, ale wiemy, że każdy krok jest ważny. Cieszymy się z małych rzeczy, bo to z nich składa się szczęście – napisała w sieci Dominika Clarke.