"Miałem odmrożenia, trzy dni nie jadłem". Iwan Komarenko otarł się o śmierć. Przerażające, co go spotkało
Iwan Komarenko opowiedział o traumatycznym przeżyciu z dzieciństwa. W rozmowie ze Światem Gwiazd przytoczył trudną historię i wyjawił jak go odmieniła. Co się stało?
Iwan Komarenko o traumatycznym przeżyciu z dzieciństwa
Pamiętasz „Jej czarne oczy”? Ten przebój nuciła cała Polska gdzieś w połowie lat 2000. I choć jego melodia wciąż potrafi rozgrzać sentymentalne serca, sam Iwan Komarenko – autor i wykonawca tego hitu – wybrał ścieżkę daleką od blichtru show-biznesu.
Urodzony w rosyjskim Rudnogorsku, a z czasem mocno związany z Polską, Komarenko pojawił się na scenie jako wokalista zespołu Ivan i Delfin. Gdy w 2005 roku reprezentował Polskę na Eurowizji z utworem „Czarna dziewczyna”, wydawało się, że jego kariera dopiero się rozpędza. A jednak – kilka lat później artysta zszedł z medialnych radarów.
Co się stało z piosenkarzem, który zdobył serca Polaków? Komarenko obrał drogę duchowego poszukiwania. Zrezygnował z mięsa, medytował w klasztorze, podróżował i szukał sensu życia nie w refrenach, lecz w ciszy. Wydał kilka solowych albumów, w tym „Sens życia”, który nieprzypadkowo nosi taką nazwę – artysta dzieli się w nim swoją przemianą i refleksją.

W rozmowie ze Światem Gwiazd Komarenko opowiedział o traumatycznym przeżyciu z dzieciństwa. Wiele lat temu wyznał, że uciekając przed prześladowcą, w wieku zaledwie 8 lat, wpadł do studzienki kanalizacyjnej. Był grudzień, mrozy ścięły wszystko w zasięgu wzroku, a temperatura spadła dużo poniżej zera. Jak wyjawił artysta, przeżył cudem, ale to doświadczenie dało mu siłę w późniejszych latach:
Dzieciństwo miałem bardzo trudne. W wieku lat 8, w grudniu, wpadłem do studzienki kanalizacyjnej; przesiedziałem tam 3 doby, przeżyłem szok. Otarłem się o śmierć. Ja nie opowiadam tej historii wszędzie. Był taki moment, że opowiadałem, ale potem stwierdziłem, że dosyć. Wystarczy. Bo była taka granica, przez którą już nie chciałem przechodzić, bo nie chciałem wzbudzać litości. Bo tak by ludzie zaczęli mówić: "o, wzbudza litość, no już dosyć tego". Było parę wywiadów, że powiedziałem, bo mnie zapytano o to i koniec, skończyłem z tym. Widzę, że w przestrzeni internetowej ta historia krąży. Może rzeczywiście była bardzo intensywna i gdzieś tam została w Internecie. Ona rzeczywiście była bardzo intensywna. Miałem odmrożenia, przeżyłem głód, bo przez 3 dni nic nie jadłem, więc jak parę takich chłopaków - starszych ode mnie może o 3 lata, silniejsi i wyżsi, dlatego byli w stanie zejść na dół. Jeden zszedł na dół, drugi został na górze, wrzucili deskę, po której ja zostałem do góry podciągnięty i w ten sposób mnie stamtąd wyciągnęli. Ja pamiętam, jak mnie prowadzili do najbliższego budynku, żeby ogrzać, to spoglądałem do tyłu i widziałem własne nogi, które się wlekły za mną, ponieważ nie miałem siły, żeby iść samodzielnie. Bardziej to traktuję jako niesamowite przeżycie, które mnie wzmocniło. Tak jak powiedziałem, otarłem się o śmierć, a wszystkie te przeżycia, gdzie człowiek się ociera o śmierć, gdzie śmierć mu patrzy w oczy to jest coś, co człowiekowi gdzieś głęboko zapada w podświadomość i później, jak już jest dorosły, to mu to pomaga w trudnych sytuacjach. Ja to czuję, że mi to pomaga.
Trzeba przyznać, że niewielu może pochwalić się podobną historią, a Komarenko faktycznie miał szczęście, że udało mu się ujść z życiem. Co jeszcze wyjawił w rozmowie z Jakubem Szewczykiem?
Zapraszamy do obejrzenia całego wywiadu!
