Wielka afera w polskim sporcie. To trener robił ich dzieciom

Wojciech K., z Progresu Warszawa, kreuje się na guru polskiego szkolenia dzieci, obiecując odkryć przed nami sekrety techniki i taktyki. Jednak prawda o metodach trenera właśnie wyszła na jaw.
Trener K. wyzwiska i przemoc psychiczna.
W środowisku młodzieżowej piłki nożnej w Warszawie głośno jest o metodach pracy trenera K., prowadzącego drużynę Progres. Analiza nagrań z odpraw zespołu ujawnia niepokojący obraz komunikacji szkoleniowca z młodymi zawodnikami. W trakcie omawiania taktyki pomeczowej, skierowanej do 15- i 16-latków, trener nie stroni od wulgarnego języka, co budzi poważne zastrzeżenia co do jego profesjonalizmu i wpływu na psychikę młodych sportowców.
K***a! To jest jakiś skandal! To jest banda niedoj**ów! Przypomnę, k***a, jest druga minuta meczu! To się w pale nie mieści! (...) Tak na Legii śpiewali: ‘Po ch*j wy gracie, jak wy ambicji nie macie?!' - ma być słychać na nagraniach dostarczonych do garety sport.pl
Podczas jednej z takich analiz, udostępnionych publicznie, słychać, jak trener K. z podniesionym głosem wylicza błędy poszczególnych graczy, nie szczędząc przy tym ostrych słów. Agresywny ton i używane przekleństwa tworzą atmosferę presji i zastraszenia, co stoi w sprzeczności z ideą budowania pozytywnego środowiska dla rozwoju młodych talentów.

Trener K. i jego zachowanie wobec młodych piłkarzy
Niepokojące zachowania trenera K. nie ograniczają się jedynie do werbalnych ataków podczas odpraw. Rodzice ośmiu chłopców, którzy w przeszłości trenowali pod jego okiem w Progresie Warszawa i odeszli z klubu, dzielą się swoimi doświadczeniami. Na podstawie ich relacji można ze spokojem namalować obraz systemowego stosowania przemocy psychicznej wobec młodych piłkarzy.
Już w trakcie meczu trener na niego krzyczał. Nie przebierał w słowach, a po trzeciej bramce ostentacyjnie zdjął go z boiska. Syn schodził ze spuszczoną głową, bo trener wykrzykiwał, że to przez niego przegrywają. W całości obciążał go za stracone bramki, chociaż nie wszystkie padły z jego winy. Nie znam się na piłce, ale wydaje mi się, że błędy omawia się później, a nie robi sceny i emocjonalnie poniża dziecko przy wszystkich. Widziałam, że syn bardzo to przeżywa. Stanął, zdjął rękawice, a trener wykrzykiwał do niego: "Patrz mi w oczy!". Kiedy syn tego nie zrobił, popchnął go w lewy bark - relacjonuje matka jednego z chłopców
Zeznania świadków wskazują na regularne praktyki trenera K., obejmujące krzyki, wyzwiska, a nawet popychanie zawodników podczas meczów i treningów. Takie metody wychowawcze, oparte na strachu i poniżeniu, budzą poważny niepokój o dobrostan psychiczny i emocjonalny nastoletnich sportowców. Osoby, które zdecydowały się zabrać głos w tej sprawie, podkreślają, że ich motywacją jest ochrona przyszłych pokoleń młodych piłkarzy przed podobnymi doświadczeniami.
Chłopcy nie chcieli, żebyśmy cokolwiek robili i rozmawiali z trenerem. Jakby nie wierzyli, że to cokolwiek zmieni. Trener nie chciał rozmawiać, próbował uciec, ale rodzice na to nie pozwolili. Otoczyli go. Mój mąż w bardzo burzliwej rozmowie wytknął panu K., że taka osoba nie powinna w ogóle być trenerem młodzieży, że nie ma prawa tak postępować wobec zawodników. Część rodziców się w to włączyła i zaczęła się kilkunastominutowa, bardzo emocjonalna, ostra wymiana zdań. Trener oczywiście wszystko negował, do niczego się nie przyznawał. Mówił nie na temat, np., że chłopcy nie przykładają się do treningów. Nie udało się niczego uzgodnić. Trener był butny, nie wykazał żadnej pokory i oczywiście nikogo nie przeprosił za swoje zachowanie - relacjonuje matka popchniętego na boisku chłopca.
Reakcja rodziców na obsceniczne zachowanie trenera
Zaniepokojeni rodzice nie pozostali bierni wobec niepokojących sygnałów dotyczących metod pracy trenera K. Ich kroki skierowane były do Rzecznika Praw Dziecka, Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej, a następnie do Polskiego Związku Piłki Nożnej. W swoich pismach i zgłoszeniach podkreślali, że doceniają wiedzę trenerską K. w zakresie taktyki i techniki, jednak jego naganne zachowanie jest nieakceptowalne i wymaga interwencji.
Czy naprawdę którykolwiek z trenerów uważa, że chamstwo, obelgi, bluzgi, upokarzanie i poniżanie własnych zawodników i demolowanie sprzętu na boisku i w szatni przechodzą niezauważone przez nikogo? (…) Czy pytanie (cytuję) 'Chcesz się napier***ać?' ma prawo w ogóle padać w kontekście młodego sportowca i jego trenera? Czy muszę to tłumaczyć jaśniej? To akademia piłkarska, a nie fight club. Gdyby chcieli trenować MMA, to by to robili. (…) To, co napisałam, jest uczciwe. I nie wydaje mi się, że jestem pierwszą osobą, która zwróciła uwagę na takie rzeczy". - brzmiał fragment maila, któy rodzice wystosowali do trenera K.
Niestety, pomimo formalnych zgłoszeń i interwencji, sytuacja w Progresie Warszawa nie uległa znaczącej poprawie.
"Nie ma żadnego picia! Weź zacznij biegać, albo cię zdejmę! Wtedy sobie będziesz pił do woli!" - usłyszał w odpowiedzi i wrócił do gry, a trener jeszcze pod nosem, ironicznie i kpiąco, cedził: "Podasz mi picie...". Chwilę później kolejnemu zawodnikowi chciało się pić. "Nie ma żadnej wody!" - opowiada jeden z rodziców o sytuacji, któa miała mieć miejsce podczas jednego z meczy poza klubem
Rodzice z rozczarowaniem konstatują, że ich apele o ochronę młodych zawodników przed toksycznym środowiskiem treningowym nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.
Obecnie sprawa dotycząca nadużyć i przemocy w klubie trenera K. jest w toku- niestety, póki co bez pozytywnego rezultatu.






































