Wyszukaj w serwisie
newsy tylko u nas foto telewizja kobieta quizy
Swiatgwiazd.pl > Newsy > Zofia Marcinkowska była aktorką. Odebrała sobie życie, bo myślała, że zabiła ukochanego
Katarzyna Augustyniak
Katarzyna Augustyniak 02.10.2021 02:00

Zofia Marcinkowska była aktorką. Odebrała sobie życie, bo myślała, że zabiła ukochanego

Zofia Marcinkowska
Kadr z "Nikt nie woła"/"Nobody's Calling" / Youtube.com / WFDiF - Studio Filmowe Kadr

Zofia Marcinkowska była wschodzącą gwiazdą filmu początku lat 60. Jeszcze w czasie studiów zadebiutowała na wielkim ekranie w filmie "Nikt nie woła" Kazimierza Kutza. Reżyser wróżył jej ogromną karierę, ale ona w pewnym momencie na pierwszym miejscu postawiła miłość do ówczesnego krakowskiego gwiazdora Zbigniewa Wójcika. Wiele osób ostrzegało ją przed mężczyzną, ona jednak straciła dla niego głowę. Pewnego wieczoru popełniła samobójstwo, bo myślała, że go zabiła.

Zofia Marcinkowska przez wielu swoich kolegów i koleżanek ze studiów określana była jako najpiękniejsza i jedna z najzdolniejszych aktorek lat 60. Kiedy początkujący wtedy reżyser Kazimierz Kutz dowiedział się, że gwiazda spotyka się ze Zbigniewem Wójcikiem, stanowczo odradzał jej, by lokowała w nim uczucia.

Zofia Marcinkowska miała przed sobą wielką karierę

Zofia Marcinkowska po skończeniu studiów w Warszawie wróciła do Krakowa i związała swoją karierę z Teatrem Starym. To właśnie tam poznała ówczesnego gwiazdora tamtejszej sceny Zbigniewa Wójcika. Tak wypowiedział się o nim Kazimierz Kutz w swojej autobiografii:

- Był synem krawca z prowincji, zdrowo popieprzonym... Zawsze ciągnął za sobą jakieś kłopoty.

Pozostała część artykułu pod materiałem wideo:

Wójcik miał już wtedy problemy z alkoholem. Jednak to nie zniechęciło do niego Zosi. Jak opisywał Kutz, aktorka z czasem zaczęła towarzyszyć mu w balangach: Oboje byli podobnie przetrąceni. Zosia zaczęła demonstracyjnie pić, jako że Wójcik był alkoholikiem. Często się bili, także w teatrze.

O awanturach, do jakich dochodziło w ich mieszkaniu, wiedział niemal cały Kraków. Zofia podobno wiele razy przychodziła do teatru posiniaczona. Żartowała sobie, że sama potrafi nieźle się przed Zbyszkiem bronić.

Feralny lipcowy wieczór

Pewnego wieczoru 8 lipca 1963 roku, gdy oboje byli już pijani, Zbyszek miał rzucić się na Zosię z pięściami. Ta nieszczęśliwe go odepchnęła tak, że upadł i stracił przytomność. Zofia myślała, że Wójcik nie żyje. Nie mogła tego znieść i postanowiła sama odebrać sobie życie. - Zofia uwikłała się w toksyczną miłość do mężczyzny, który ją bił. Tego dnia oddała mu, on upadł i uderzył się w głowę, a ona przekonana, że go zabiła, odkręciła gaz. Zostawiła pożegnalny list: "Nie mogę bez niego żyć". Podobno on jeszcze żył, gdy ona umierała - pisze w swojej książce Iga Cembrzyńska.

Następnego dnia, gdy oboje nie zjawili się w teatrze, ich koledzy przyszli do ich mieszkania i zastali ich martwych. Jak napisał Kutz: On miał na głowie ślad od uderzenia, ona w halce siedziała pod piecykiem gazowym, a gaz był odkręcony. Zostawiła kartkę do matki, że ją bardzo przeprasza, ale musi iść za Zbyszkiem.

Jak wykazała późniejsza sekcja zwłok, oboje umarli od zatrucia gazem. Zbyszek miał 31 lat, Zosia zaledwie 23.

- Zosia była śliczna, zdolna... Przeżyłam szok, kiedy dowiedziałam się, że odebrała sobie życie. Długo nie potrafiłam się otrząsnąć. Z jej śmiercią nie pogodziłam się nigdy. Miała zaledwie dwadzieścia trzy lata - mówiła o swojej przyjaciółce w jednym z wywiadów Iga Cembrzyńska.

Zobacz film:

Źródło: Pomponik

Artykuły polecane przez redakcję Świat Gwiazd:

Jeżeli chcesz się podzielić informacjami na temat gwiazd i nowinek ze świata show-biznesu koniecznie napisz do nas na adres: [email protected].