Córka polskiego milionera porwana 20 lat temu. Pojawiły się nowe informacje. Co ze sprawą Eweliny Bałdygi?
Serca milionów Polaków zabiły mocniej, gdy dowiedzieli się o porwaniu córki znanego biznesmena. Choć od tamtych wydarzeń minęło wiele lat, a sprawca został ujęty, to tajemnica zaginięcia Eweliny Bałdygi wciąż nie daje spokoju.
Kim była Ewelina Bałdyga?
Córka jednego z najbogatszych polskich przedsiębiorców, właściciela JBB – jednej z największych firm mięsnych w kraju, zlokalizowanej w malowniczych Łysych niedaleko Ostrołęki, stała się ofiarą brutalnego porwania. To wydarzenie, które miało miejsce 30 maja 2005 roku, do dziś pozostaje jedną z najbardziej tajemniczych zagadek w polskiej kryminalistyce.
Ewelina Bałdyga, po zakończonych zajęciach na uczelni, udała się na parking podziemny budynku „Zepter” przy ulicy Domaniewskiej w Warszawie. Zmierzając do swojego samochodu, nie spodziewała się, że stanie się celem dobrze zaplanowanego przestępstwa. W tym momencie, z ukrycia wyskoczył wysoki mężczyzna, który z zaskoczenia chwycił ją za szyję i siłą wciągnął do czekającej furgonetki. Cała akcja była niezwykle szybka i sprawna, a towarzyszący jej samochód zapewnił sprawcom bezpieczną ucieczkę.
Na szczęście, w pobliżu miejsca porwania zamontowana była kamera monitoringu, która zarejestrowała dramatyczne chwile. To właśnie dzięki temu nagraniu można zobaczyć pojazd, którym została uprowadzona – biały Ford Transit. Niestety, mimo tych dowodów, ślad po porwanej dziewczynie zaginął. Aby zatrzeć ślady zbrodni, porywacze podpalili samochód użyty do porwania. Spłonął on doszczętnie na ulicy Stoczniowców w Warszawie. Cała operacja, od momentu porwania do zniszczenia dowodów, zajęła zaledwie kilka godzin.
Rodzina Bałdygów zgłosiła zaginięcie Eweliny dzień po porwaniu. Mimo ogromnych nakładów finansowych i zaangażowania policji nie udało się odnaleźć ani ciała dziewczyny, ani jej porywaczy. Zażądali oni wysokiego okupu, który został zapłacony, jednak nie przyniósł oczekiwanego efektu.
Została po nim mała fortuna w walizce i pies. Zaginął po zameldowaniu się w hotelu Jest nowy trop ws. Dymińskiego. Matka zaginionego nastolatka zdradza szczegółyOkup Bałdygi za córkę
Pierwszy kontakt porywaczy z rodziną Bałdygów nawiązano dopiero 5 czerwca 2005 roku, czyli ponad tydzień po uprowadzeniu Eweliny. Od tego momentu przestępcy utrzymywali ze bliskimi dziewczyny stały kontakt, głównie za pośrednictwem telefonu i wiadomości tekstowych. W swoich komunikatach porywacze zażądali okupu w wysokości pół miliona euro, obiecując jednocześnie uwolnienie Eweliny po otrzymaniu żądanej sumy.
10 czerwca 2005 roku bliscy Eweliny, targani desperacją, podjęli ryzykowną próbę dostarczenia okupu. Z ciężkim sercem udali się w miejsce wskazane przez porywaczy, mając nadzieję na rychłe uwolnienie ukochanej. Ich wysiłki okazały się jednak daremne. Bezlitośni porywacze podwyższyli kwotę do astronomicznej sumy miliona euro, wysyłając groźną wiadomość tekstową. Pięć dni później, w makabrycznej przesyłce pozostawionej pod tablicą z napisem „Wyszków”, znaleziono odcięte włosy Eweliny.
Mimo tych koszmarnych wydarzeń, bliscy dziewczyny nie poddawali się i 28 czerwca 2005 roku przeprowadzili kolejną wymianę okupu. W akcie desperacji zgodzili się na żądania porywaczy, wierząc, że tym razem uda im się odzyskać córkę. Jednak ich nadzieje okazały się płonne. Ewelina nadal pozostawała w niewoli. Miniony czas tylko potęgował ich rozpacz i bezsilność. Porywacze, niczym sadyści, ciągnęli tę torturę, żądając coraz to nowych sum pieniędzy.
Kiedy w sierpniu 2005 roku rodzina poinformowała o swojej niemożności spełnienia ostatnich żądań, kontakt z porywaczami urwał się bezpowrotnie.
Wyrok w sprawie porwania Eweliny Bałdygi i nowe fakty
W związku z porwaniem Eweliny Bałdygi przed sądem stanęli dwaj mężczyźni: Grzegorz K. ("Ojciec") i Tomasz R. ("Pikus"). To oni zostali uznani za winnych współudziału w uprowadzeniu i przetrzymywaniu młodej kobiety. W śledztwie pojawiło się także nazwisko Wojciecha S. ("Wojtas"), jednak jego sprawa dotyczyła innych przestępstw.
Porwanie Eweliny, które miało miejsce w 2005 roku, było zaplanowane. Świadkowie zeznali, że "Wojtas" zlecił obserwację dziewczyny już wcześniej. Oskarżeni przetrzymywali Ewelinę przez długi czas, poddając ją ciężkim przeżyciom. Za jej uwolnienie rodzina musiała zapłacić ogromny okup.
Po długotrwałym procesie sąd pierwszej instancji skazał "Ojca" i "Pikusa" na po 15 lat pozbawienia wolności. Wyrok nie był jednak ostateczny. Jak wynika z doniesień portalu eOstrołęka, postępowanie w sprawie uległo znacznemu opóźnieniu w związku z wnioskiem jednego z sędziów o wyłączenie się z jej rozpatrywania.
Ta niespodziewana sytuacja komplikuje proces sądowy i sprawia, że wyznaczenie nowego terminu rozprawy nie jest możliwe w najbliższym czasie. Wszystko wskazuje na to, że rozstrzygnięcie tej kwestii wymagać będzie dodatkowych procedur, co jeszcze bardziej wydłuży czas oczekiwania na ostateczny wyrok.
Sprawa porwania Eweliny była częścią szerszego śledztwa dotyczącego działalności zorganizowanej grupy przestępczej, której członkowie byli odpowiedzialni za szereg brutalnych przestępstw, w tym zabójstwa.