Gwiazda "M jak Miłość" ma nawrót choroby. Drży o swoje życie

Za kulisami popularności kryje się wiele tajemnic. Aktor znany z "M jak miłość" zdecydował się na poruszające wyznanie w rozmowie z Plejadą, odsłaniając nieznane dotąd fakty ze swojego życia.
Co nowego u Bartłomieja Nowosielskiego?
W rozmowie z Plejada.pl Bartłomiej Nowosielski otworzył się na temat swojego zdrowia i zawodowych wyzwań. Aktor, znany m.in. z serialu "M jak miłość", przyznał, że wiosna przyniosła mu pewne problemy zdrowotne.
Bardzo możliwe, wiosenne zresztą. Natomiast zawodowo jestem w bardzo intensywnym czasie, zwłaszcza w teatrze. Na stałe jestem w Teatrze Ateneum i rozpocząłem sezon od premiery "Pułapki na myszy". - zastanawiał się Nowosielski.
Jak jednak zaznaczył, zawodowo przeżywa intensywny czas, szczególnie w Teatrze Ateneum, gdzie rozpoczął sezon od premiery "Pułapki na myszy" i "Pary nasyconej". Aktor potwierdził, że choć otrzymuje nowe propozycje zawodowe, na razie odsuwa je na bok, pragnąc spędzić więcej czasu z rodziną – żoną i córkami, które aktywnie uczestniczą w zajęciach sportowych i tanecznych. Z dumą opowiadał o sukcesach młodszej córki w disco dance, która zdobyła wicemistrzostwo Polski i będzie reprezentować kraj na arenie międzynarodowej.
Jedna jest mocno zaangażowana w granie w klubie, bo trenuje siatkówkę, druga tańczy w zespole ze swoją formację, a ja jestem aktywnym tatą, uczestniczącym w życiu swoich dzieci i boli mnie bardzo serce, jak nie mogę w zawodach jednej czy drugiej uczestniczyć, więc muszę ten czas jakoś dzielić. Półtora tygodnia temu byłem na mistrzostwach Polski w tańcu z młodszą córką. Jej formacja w disco dance zdobyła wicemistrzostwo Polski — jadą na mistrzostwa świata i mistrzostwa Europy. Unoszę się nad ziemią. Za to starsza córka ma w tym tygodniu turniej pod Warszawą i już powiedziałem w agencji aktorskiej, że ten termin jest zarezerwowany, bo będę dopingował córkę. - powiada

Bartłomiej Nowosielski o zaszufladkowaniu w roli
Nowosielski odniósł się do swojej kariery aktorskiej i życia rodzinnego. Zauważył, że często jest obsadzany w rolach ciepłych i pozytywnych postaci, co wpływa na postrzeganie go przez widzów.
Bardzo bym chciał, żeby nie odebrano tego, jako brak pokory. Kiedyś moja pani profesor, ona uczy dalej w łódzkiej filmówce, po egzaminach do szkoły teatralnej powiedziała mi, że te warunki pomagają i są charakterystyczne, unikatowe, bo wielu takich osób jak ja nie ma, ale "gdybym nie był dobry, to by mnie nie przyjęli". Gdybym nie dawał widzom czy dyrekcji i kolegom w teatrze poczucia, że warto we mnie inwestować, to prawdopodobnie 18 lat w tym teatrze w Warszawie bym nie spędził. Zwłaszcza że nie jest łatwo dostać się do teatru warszawskiego absolwentom, którzy nie są po warszawskiej akademii teatralnej. Kończę 18. sezon i wiem, że będę dalej, bo miałem rozmowę sezonową. Charakterystyczność na pewno pomaga. Też się nie obrażam na zawód. Sztuka jest najgorszą z kochanek, bo ona nie znosi kompromisu. Czasami ludzie mają wyobrażenie o tym zawodzie, że np. "będę grał tylko w teatrze". Potem życie weryfikuje, bo z czegoś trzeba żyć. Oczywiście, że mam poczucie, że ta fajniejsza, wymarzona rola jest jeszcze przede mną i że cały czas się uczę oraz rozwijam. Mam określone emploi — reżyserzy widzą mnie w takich, a nie innych rolach. Czy się zdarzają też tacy, którzy idą pod górę i na przekór wszystkiemu? Absolutnie tak.
Podkreślił, że teatr pozostaje dla niego numerem jeden, choć ceni sobie również pracę w serialu, kinie i dubbingu.
Jedni obsadzają mnie w rolach ciepłych misiów, których kochają wszystkie panie dookoła, a inni mają poczucie, że warto by ze mnie zrobić amanta, który rozkochuje w sobie wszystkie kobiety. To jest kwestia wyborów. Przyjmuję ten zawód z całym dobrodziejstwem inwentarza. Czekam na to, co przyniesie jutro. Cieszę się, że mogę się sprawdzać na wielu płaszczyznach tego zawodu — jest serial, kino, dubbing — który pokochałem nie tak mocno może, jak moja żona, ale który też odwzajemnia to uczucie i wreszcie mój ukochany teatr Ateneum, w którym mam możliwość wyżycia się, bycia z żywym widzem tu i teraz. Teatr jest dla mnie numerem jeden. - opowiada
Aktor z radością mówił o współpracy z żoną i córką w "M jak miłość", zdradzając, że odcinki z udziałem Hani są w ich domu prawdziwym świętem.
Jedyne święto w domu jest wtedy, kiedy emitowany jest odcinek z Hanią. Wtedy wszyscy siadamy przed telewizorem i oglądamy. Jeśli chodzi o kwestię uczenia się, to rzeczywiście ten ciężar na siebie wzięła Ewelina, zwłaszcza jeśli chodzi o Hanię. Ona gra z nią w jednym wątku — jest jej serialową matką. Hania ma niesamowitą pamięć — raz przeczyta i wszystko umie.
Nowosielski podzielił się również swoim przepisem na udaną relację małżeńską, podkreślając znaczenie słuchania żony i umiejętności przyznawania się do błędów.
Słuchać żony. Jak w każdym małżeństwie, u nas też są wzloty i upadki. 17 lat razem, a w lipcu minie nam 14. rocznica ślubu. Nie ma recepty na dobry związek. Też mamy lepsze i gorsze dni. Nie ma takiej sytuacji, w której mamy aż tak bardzo pod górkę, że nie jesteśmy w stanie dojść do porozumienia. Za co niesamowicie jestem wdzięczny mojej żonie? Miałem poczucie, że zawsze mam rację. Pewnie dużo mężczyzn tak ma. Potrafiłem tak argumentować, że przekonałbym wszystkich, że mam rację, a moja żona nauczyła mnie mówić "przepraszam" i przyznać się do błędu. Czasami do mnie mówi, co bardzo bawi: "Przestań się nadymać jak balon". Jestem ten energetyczny i wybuchowy. Taki, który potrzebuje szybko wyrzucić z siebie, a ona chłonie, bierze tę energię i ją uziemia. To chyba jest dobry układ. My bardzo dawkujemy blask fleszy, bo zbyt dużo słońca niedobrze robi na cerę. Dajemy tyle z naszego rodzinnego życia, ile chcemy dać. Nie zaklinamy też rzeczywistości, nie zakrywamy twarzy naszym córkom. Błagam was. Chodzimy po ulicy, nasze dzieci chodzą do szkoły — inne dzieciaki doskonale wiedzą, czyje to są dzieci i kto je odbiera ze szkoły. Szanuję też innych aktorów, którzy mają inne zdanie na ten temat.
Bartłomiej Nowosielski o nawrocie choroby
Zapytany o akceptację samego siebie, wyznał, że poczuł ją w pełni, gdy zauważył bezwarunkową akceptację ze strony najbliższych.
Może wtedy, kiedy zauważyłem, że naprawdę bliskie mi osoby w 100 proc. mnie zaakceptowały takiego, jakim jestem. Wtedy miałem poczucie, że to jest moment, w którym też mogę się zaakceptować. Skoro inni nie postrzegają mnie przez pryzmat pewnych rzeczy, tylko biorą mnie z całym dobrodziejstwem inwentarza, to chyba nie jest ze mną aż tak źle.
W dalszej części rozmowy aktor poruszył temat swojego zdrowia, wyznając, że zmaga się z lekkimi problemami z tarczycą oraz nawrotem choroby otyłościowej. Nowosielski jest ambasadorem kampanii "Porozmawiajmy szczerze o otyłości" i dzieli się swoimi doświadczeniami, odpowiadając na liczne pytania fanów w mediach społecznościowych.
Okazało się, że mam lekkie problemy z tarczycą, ale myślę, że wszystko będzie dobrze. Drugi rok jestem też ambasadorem kampanii "Porozmawiajmy szczerze o otyłości".
Jak sam przyznał, liczba osób szukających u niego rady stale rośnie.
Liczba osób się zwiększyła. Zwłaszcza za pośrednictwem social mediów ludzie piszą do mnie wiadomości, że zmagają się z chorobą otyłościową. Pytają do kogo się udać albo piszą: "Jestem z małego miasta, jak za waszym pośrednictwem mogłabym czy mógłbym uzyskać informacje, gdzie udać się po pomoc". Jako ambasador akcji uważam to za mały sukces, że w taki sposób mogę pomóc. Bardzo często mówię, że nie znam tamtego rejonu, ale dowiem się od osób, które się mną zajmują, czy mają kogoś godnego polecenia. Można też się powołać na kampanię i wtedy udać się do lekarza specjalisty, który powie, jakie pierwsze kroki poczynić.
Opowiedział również o trudnych doświadczeniach z dzieciństwa, związanych ze stygmatyzacją osób otyłych, oraz o momentach, które były dla niego ostrzeżeniem w dorosłym życiu, jak epizody bezdechu sennego, na który obecnie stosuje aparat.
To wszystko zaczęło się już za dzieciaka. Osoby chore na otyłość były mocno stygmatyzowane. Spotykały się z ogromnym niezrozumieniem ze strony społeczeństwa. Były określane jako: grubas, tłuścioch, świnia, obżartuch, "nic nie robi", "on tylko je, nie rusza się", "mniej żreć", “zrób coś ze sobą” Nie mieliśmy narzędzi do tego, żeby się z tym skonfrontować. Pamiętam, że dzieci w sposób niezbyt przyjazny zwracały uwagę na to, w jaki sposób wyglądam. Słyszałem standardowe powiedzenie: "Gruby na bramkę". Pamiętam jedną sytuację z dzieciństwa, że jeden chłopiec bardzo się na mnie uparł i wymyślił sobie taką zabawę, ku uciesze innych kolegów, żeby podrzucać piłkę i jak najmocniej kopnąć, by trafić we mnie stojącego między słupkami bramki. Udawało mu się. Wtedy nie wiedziałem, jak reagować na takie zachowanie. Miałem 11 lat. To było dla mnie trudne doświadczenie. (…) Popłakałem się. Przypomniałem sobie też słowa mojego taty, który mówił: "Przestań zachowywać się, przepraszam, jak przysłowiowa baba. Weź się w garść, postaw się". I raz tak właśnie zrobiłem. Nie jestem z tego powodu zadowolony, ale raz dałem upust swoim emocjom. Jedyny plus, jaki z tego widziałem, to było to, że wszyscy nabrali do mnie ogromnego szacunku. Myśleli: "Lepiej z nim nie zaczynać, bo jak coś w niego wstąpi, to może być niefajnie". Nie jestem zadowolony z tego, co się wtedy wydarzyło. To był pierwszy sygnał, że ktoś zwraca w nieodpowiedni sposób na mnie uwagę.
Aktor podkreślił, że otyłość to choroba przewlekła z możliwymi nawrotami, co nie przekreśla jego zaangażowania w kampanię i chęci dzielenia się swoją historią.
Otyłość, na którą jestem chory, ma też swoje powikłania. Mam też nadciśnienie — jestem, oczywiście, pod opieką lekarza. Jestem zadowolony, że mam wokół siebie specjalistów, którzy mi w tym wszystkim pomagają. Raz jest lepiej, raz jest gorzej. To jest choroba przewlekła, więc można ją leczyć, ale ona może wrócić. W tej chwili mam nawrót choroby otyłościowej, więc też często jest tak, że ludzie oglądają się i mówią: "Boże, on rozmawia na temat kampanii »Porozmawiajmy szczerze o otyłości«, a nic po nim nie widać". To nie zawsze polega tylko na tym, żeby było widać, jak ktoś chudnie. Zawsze może nastąpić nawrót tej choroby, ale to wcale nie skreśla mojej działalności i mogę dalej o tym opowiadać — ciągle jestem w procesie. Ludzie oczekują ode mnie bardzo poważnej deklaracji: "Ile schudniesz? Za ile schudniesz? Co się z tobą stanie?".
Panu Bartłomiejowi życzymy sukcesów w walce z chorobą.






































