Marta Klubowicz wyjechała z Polski u szczytu kariery. Wszystko dla miłości
Marta Klubowicz już na początku kariery aktorskiej zapowiadała się na wielką gwiazdę szklanego ekranu. Miłosne perypetie sprawiły, że straciła rozpoznawalność i artystyczne dojścia. Po drugim małżeństwie musiała od nowa budować renomę.
Nie pochodziła z artystycznej rodziny. Ojciec pracował na kolei i z powodu obowiązków wraz z rodziną musiał często się przeprowadzać. Młoda dziewczyna postanowiła spróbować swoich sił w aktorstwie. Do szkoły filmowej dostała się za pierwszym podejściem, a już po kilku latach każdy znał jej nazwisko. Miłość sprawiła, że była gotowa wszystko porzucić w mgnieniu oka.
Marta Klubowicz przeżyła dwa nieszczęśliwe małżeństwa
W wielu 20 lat zadebiutowała w filmowej produkcji "Wakacje z Madonną". Następnie przyszły role w obecnie kultowym już "Tulipanie", "W labiryncie" oraz głośnym "Och Karol". Wchodząca gwiazda wzbudzała coraz to większe zainteresowani prasy.
Dziennikarze tłumnie starali się o wywiad. Jednym z nich był Marek Różycki. Rozmowa przebiegła na tyle dobrze, że ostatecznie ich znajomość zakończyła się małżeństwem. To było silne i nagłe uczucie, a decyzja o poważnej relacji nastąpiła natychmiastowo. Niestety równie prędko pojawiły się pierwsze kłopoty.
Para coraz bardziej się od siebie oddalała, a do rozstania doszło, gdy Marta Klubowicz spotkała na swojej drodze austriackiego biznesmena Gottfrieda Schembera. Aktorka ponownie stanęła przed ołtarzem i dla męża była gotowa porzucić karierę.
— Uciekłam do Austrii, bo doszłam do wniosku, że właściwie w Polsce nie robię nic ciekawego poza zarabianiem pieniędzy. W Austrii czekał na mnie mąż — wyznała w jednym z wywiadów.
Na miejscu próbowała różnych zajęć. Uczyła się języka, grywała w tamtejszych produkcjach, a także wypełniała obowiązki żony. Jej zagraniczny sen trwał kilka lat, a po rozstaniu wróciła do Polski. Niestety długa przerwa w karierze odbiła się na jej kolejnych propozycjach filmowych. Długo żałowała tej decyzji.
— Przez tę nieszczęsną wiedeńską emigrację wyszłam z obiegu towarzyskiego — przyznała.
Nieformalny związek okazał się złotym środkiem
By odzyskać rozpoznawalność, Marta Klubowicz powróciła na deski teatrów. W 2002 roku podczas prób do "Balladyny" została zauważona przez niemieckiego dramaturga, Freda Apke. To właśnie on poprosił aktorkę o przetłumaczenie jednej ze sztuk na język polski. Współpraca przerodziła się w głębokie uczucie.
Para nigdy nie sformalizowała związku, jednak kobieta wielokrotnie tytułowała partnera jako "nieślubny mąż". W jednym z wywiadów przyznała, że nie mogła wyobrazić sobie bardziej zgodnej relacji. Z powodu wspólnych zainteresowań para praktycznie się nie nudzi. Marta Klubowicz zdradziła jeszcze jedną cechę, która odróżnia mężczyznę od jego poprzedników.
— Przyjaźnimy się, a to wydaje mi się podstawą. [...] Jak ktoś sprawi drugiemu przykrość, przekroczy jakąś granicę, to natychmiast jest to dyskutowane i przerabiane. Żeby się oczyściło. No i Fred ma cechę, która to wszystko ratuje: na szczęście potrafi przepraszać — podkreślała.
Zobacz zdjęcia:
Artykuły polecane przez redakcję Świata Gwiazd:
Dół stylizacji 66-letniej Olejnik to jakiś obłęd. Wystroiła się niczym odważna nastolatka
Jak dziś wygląda Filip z "Rodziny zastępczej"? Metamorfoza Sergiusza Żymełki
Zapraszamy na naszego Instagrama
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami na temat gwiazd i nowinek ze świata show-biznesu koniecznie napisz do nas na adres: [email protected].
Źródło: Plejada