Sąsiedzi zmarłego syna Wałęsy przerwali milczenie. Smutne, w jakim stanie spędził ostatnie dni

Ostatnie dni życia syna byłego prezydenta pokazują, jak łatwo można zniknąć w tłumie - nawet mając jedno z najbardziej rozpoznawalnych nazwisk w kraju. Czy można było temu zapobiec?
Zmarł syn Lecha Wałęsy
1 maja media obiegła wstrząsająca wiadomość - nie żyje Sławomir Wałęsa, czyli syn Lecha Wałęsy, legendy “Solidarności” i byłego prezydenta Polski. Informację jako pierwszy podał ”Super Express", ujawniając dramatyczne szczegóły jego śmierci.
Sąsiedzi zaniepokoili się, że mężczyzna od dłuższego czasu nie opuszcza swojego mieszkania w bloku przy jednej z toruńskich ulic. Budynek ten, potocznie zwany “Czeczenią” od lat cieszy się ponurą sławą wśród mieszkańców miasta. To właśnie tam Sławomir Wałęsa spędził ostatnie lata - w samotności, z dala od rodziny. Jak mówią sąsiedzi, coraz bardziej zatracał się w chorobie alkoholowej, a jego stan psychiczny i fizyczny wyraźnie się pogarszał.
Nie da się pić i mieć rodzinę. Ja wybrałem alkohol - przyznał kiedyś w wywiadzie.

Smutna historia zmarłego syna Lecha Wałęsy
Choć nazwisko Wałęsa wielu osobom kojarzy się z sukcesem, walką o wolność i historią Polski, dla Sławomira przez lata było ono źródłem problemów i frustracji.
Przez swoje nazwisko nie mogę znaleźć pracy. Byłem na kilku rozmowach kwalifikacyjnych i dobrze jest i jestem brany pod uwagę dopóki nie zaczną się przyglądać mojemu nazwisku. Patrzą, patrzą i pytają się mnie jak się nazywam. Gdy odpowiadam, bo przecież pracy szukam w Toruniu, to następnie pytają się mnie skąd pochodzę. Jak ja mówię, że z Gdańska, to wtedy u nich pojawia się konsternacja. Gdy orientują się, kto jest moim ojcem, to rozmowa się kończy i po pracy. To nazwisko wcale nie pomaga. Wręcz przeszkadza - przyznał w rozmowie z “Super Expressem”.
Jak mówią jego sąsiedzi, ostatnie tygodnie życia Wałęsy były bardzo smutne.
Dramatyczne okoliczności śmierci Sławomira Wałęsy
Jak donoszą lokalne źródła, sąsiedzi zaniepokoili się, gdy mężczyzna przestał wychodzić z mieszkania, nie odpowiadał na próby kontaktu, a w budynku od dwóch tygodni było mnóstwo much i panował straszny odór. Wezwane na miejsce służby ratunkowe dostały się do wnętrza i dokonały makabrycznego odkrycia - zobaczyli rozkładające się zwłoki Sławomira Wałęsy.
W mieszkaniu przy udziale prokuratora policjanci przeprowadzili czynności procesowe, w tym oględziny. Wstępne ustalenia nie wskazują na udział osób trzecich w tej śmierci. Szczegółowe okoliczności i przyczyna zgonu mężczyzny są przedmiotem prokuratorskiego śledztwa - poinformowała Dominika Bocian, rzeczniczka prasowa toruńskiej policji.
Żył w odosobnieniu, bez stałej pracy, zmagając się z trudnościami finansowymi. Otoczenie zauważało jego narastającą samotność.
Sąsiadka z piątego piętra, która być może mu pomagała, zaniepokoiła się, że nie widziała go od dłuższego czasu - powiedziała w rozmowie z Faktem jedna z jego sąsiadek.
Sąsiedzi wspominają też, że Sławomir miał problemy z poruszaniem się - niedawno poważnie skręcił kostkę, co uniemożliwiało mu normalne funkcjonowanie, często nie mógł nawet wejść po schodach do swojego mieszkania na trzecim piętrze - czasami widziano go, jak siedzi na nich zrezygnowany.






































