Strasburger zdradza, jak został "królem sucharów". Nie było łatwo
Karol Strasburger w rozmowie z Mateuszem Szymkowiakiem opowiedział, jakie były początki “Familiady” i o tym, jak został “królem sucharów”.
Jak Karol Strasburger został "królem sucharów"?
Karol Strasburger był gościem w studiu Świata Gwiazd, gdzie rozmawiał z Mateuszem Szymkowiakiem na różne tematy. Nie mogło zabraknąć pytania o “Familiadę”, która już 30 lat towarzyszy widzom Telewizji Polskiej.
Pamiętam początki. Pamiętam swoje wahania, swoje wątpliwości, jak długo, wytrzymam, czy jak długo ze mną wytrzymają, bo to tak dwustronnie wtedy myślałem o tym. I nagle 30 lat, ile to się zdarzyło w moim życiu, ile się zdarzyło w kraju, w którym żyjemy, w świecie, który nas otacza. Strasznie dużo rzeczy się podziało i jednocześnie widzę, jak to wpłynęło na mnie, na moje zachowanie, na mój sposób rozmowy z ludźmi, prowadzenia tego programu, na moją psychikę, doświadczenie. Jestem innym człowiekiem zdecydowanie niż byłem - powiedział o początkach w programie.
Przyznał, że nie od razu wszystko szło gładko.
No i tak powiem, że każdy z tych okresów miał swoje zalety. Tak, ten początek był też fajny, aczkolwiek coś nieporadny, tak jak to teraz oceniam. Nieporadny, bo nie bardzo wiedziałem, jak to ugryźć - stwierdził.
Szymkowiak zapytał, czy był żart:
Ale po czasie, nie od pierwszego odcinka. Początki były bardzo mozolne, ponieważ wszyscy się zastanawiali, jak zacząć taki program włącznie z tym, że pisano mi scenariusz tego co mam powiedzieć i nawet, uwaga, pisano rodzinom, jak mają odpowiadać, czyli rodzaj promptera, którego nie mam właściwie w ogóle od początku, ale żeby było napisane, kto co ma mówić, jak ma myśleć może nie do końca - zdradził Karol Strasburger.
Przyznał też, że nie do końca pasowało mu takie rozwiązanie.
Przy okazji trochę też tak nie pasowało mi to, te takie początki napisane, nauczone na pamięć. […] Nie wiedziałem, jak to zacząć. No i potem pojawił się pomysł dowcipów, ale po jakimś czasie.
Padło pytanie, czy podoba mu się to, że jest królem dowcipów. Strasburger sprostował:
Nie, ja to poprawię. Jestem królem sucharów. […] Ja się nie krępuję. No suchar to niby takie taki stary dowcip już powtarzany i nie wiedziałem, o co chodzi z tym sucharem początkowo, ale nie, to nie jest tak, że to wszystko już było gdzieś powiedziane, zasłyszane. Suchary to takie dowcipy opowiadane wielokrotnie i powtarzane, ale może ktoś zna, ale ja nie znam. Ja nie wszystkie znam już od jakiegoś czasu, że one funkcjonują. Dla mnie one są świeże. No i pewnie dla każdego jest tak, że ktoś usłyszał, a ktoś nie słyszał. No to tak jest ze wszystkim - tłumaczył.
I podsumował:
Więc wydaje mi się, że królem warto być czegokolwiek. Tak sobie myślę, że lepiej być królem niż nie. […] I król też ma trochę lepiej, bo ma tych co są niżej od niego, prawda? No więc jak się śmieją, że jestem królem sucharów, to zawsze odpowiadam. No ale okej, przynajmniej czegoś jestem królem, a ty niczego - stwierdził.
Polecamy całą rozmowę.
