Telewizja.Swiatgwiazd.pl > Filmy i seriale > Entliczek, pentliczek, przeżyje najcwańszy gracz ze wszystkich — recenzja 2. sezonu “Alice in Borderline” [spoilery]
Weronika Chmielewska
Weronika Chmielewska 04.01.2023 16:57

Entliczek, pentliczek, przeżyje najcwańszy gracz ze wszystkich — recenzja 2. sezonu “Alice in Borderline” [spoilery]

alice in borderland
Kadr z serialu "Alice in Borderline", prod. Netflix

Od 22 grudnia miłośnicy azjatyckich seriali mogą powrócić do niebezpiecznego świata serialu "Alice in Borderline". Drugi sezon produkcji Netflixa zapewnił widzom masę napięcia, zagadek i nagłych zwrotów akcji.

Po pierwszych 8. odcinkach premierowej serii zostaliśmy z wieloma pytaniami na temat samego świata przedstawionego i osób nim rządzących. Choć bohaterowie już doskonale znają zasady, jakie panują w tej "grze" nie oznacza to, że przejście kolejnych poziomów nie będzie stanowiło dla nich wyzwania.

Samouczek został zakończony — recenzja 2. sezonu "Alice in Borderline"

W porównaniu do pierwszej odsłony azjatyckiego hitu nie zostajemy powoli wprowadzani w fabułę, a widz jest wręcz rzucany w wir niebezpiecznych (a nawet morderczych) sytuacji. Warto szybko podsumować co wiemy. Z nieznanych powodów część obywateli zostaje przeniesiona do alternatywnej rzeczywistości, w której muszą brać udział w niebezpiecznych grach, by przeżyć.

Każda z rozgrywek opatrzona jest inną kartą (do tej pory były to symbole od asa do 10), a symbol zdradza charakter wyzwania rzuconego uczestnikom. Tak więc mamy tu karo – inteligencję, pik – siłę, trefl – pracę zespołową oraz kier – psychologię/zdradę. Każde zwycięstwo zapewniało uczestnikom kilka dodatkowych dni życia w tej dziwacznej rzeczywistości, przegrana zaś – śmierć.

Zaczynając 2. sezon mamy już podstawową wiedzę o zasadach panujących w miejscu akcji, dlatego twórcy musieli się mocno postarać, by wciągnąć widza w dalszy wir fabuły. Do rozgrywki musiały więc wejść wyższe karty (walet, królowa oraz król) i trudniejsze rozgrywki.

Alice in Borderline
Kadr z serialu "Alice in Borderline", prod. Netflix

Początkowo podróżujemy z dobrze znanymi bohaterami, którzy tworzą swego rodzaju survivalową ekipę. Mamy więc tutaj: Arisu, Usagi, Chishiya, Kuinę oraz An. Przez nagły zwrot akcji już w pierwszych minutach okazuje się, że część bohaterów będzie musiała poradzić sobie, korzystając jedynie z własnych umiejętności.

Nie mają łatwego zadania, ponieważ tym razem zarówno bohaterowi, jak i przeciwnicy spędzili trochę czasu w niebezpiecznej arenie. Wszyscy wiedzą już, na czym polega walka o przetrwanie, a także mają za sobą niejedno doświadczenie otarcia o śmierć. Są bardziej bezwzględni, zmotywowani do walki, a przede wszystkim nie mają skrupułów w stosunku do innych graczy.

Produkcja wykonała kawał dobrej roboty w kwestii castingu postaci drugoplanowych. Choć widz wie, że większość uczestników morderczych gier nie ma szans na przetrwanie, sympatyzuje z nimi. Przez to też każdy odcinek zapewnia prawdziwy rollercoaster emocji. 

Jednym z zarzutów jest tutaj gra aktorska obsady, jednak jest to przede wszystkim kwestia samego serialu, który wywodzi się z mangi. Jeśli przerysowane postaci lub karykaturalne zaznaczenie danej emocji bardzo bije nas po oczach, "Alice in Borderline" nie jest pozycją dla nas.

Niestety przez większość serialu szwankują również proste zasady fizyki, które w "naszym" świecie nie miałyby racji bytu. Anatomia i wytrzymałość głównych bohaterów również wydaje się podkręcona, co wręcz kuje w oczy w finałowym odcinku. Mamy więc tutaj dwie opcje: albo zrezygnować z dalszego seansu na rzecz świętego spokoju, albo przymknąć lekko oko na niedociągnięcia i dać się ponieść ciekawej fabule.

Wiele do życzenia pozostawia również sam finał produkcji. W pewnym momencie ma się wrażenie, że twórcy sami zaplątali się w stworzoną zagadkę. Wiele tutaj dróg na skróty, byle by wypełnić pierwotny plan głównego bohatera. W finałowym akcie nie brak montażowych dłużyzn oraz przeciągnięć, które wręcz nudzą widza. Mimo tego "Alice in Borderline" zapewnia sporo godzin rozrywki.

Jedną z najbardziej zaskakujących gier było odgadywanie symboli wyświetlanych z tyłu obroży każdego z uczestników. Rywalizacja przedstawiona jest dość wcześnie widzom i obejmuje jedynie Chishiya z dotychczasowo znanych bohaterów. 

Zasady wbrew pozorom są dziecinnie proste i nie wymagają zbytniego kombinowania. Każdy z uczestników ma założoną na szyi obrożę, na której co godzinę pojawia się jeden z karcianych symboli (kier, karo, tref lub pik). Samemu nie można jednak zobaczyć, co znajduje się na karku, a o odpowiedź trzeba zapytać pozostałych uczestników "gry". Po godzinie każdy musi w odosobnieniu wyjawić swój symbol. Jeśli wszystko się zgadza, wraca do rozgrywki, przegrany natychmiastowo ginie.

"Zabawa" nie ma limitu czasowego, więc gracze mogą spędzić na niej wiele dni, a nawet tygodni, mając w zaopatrzeniu spory zapas pożywienia. Jak więc wygrać? Trzeba pozostać ostatnim żyjącym uczestnikiem lub wyeliminować "waleta kier", który kryje się wśród graczy i pozostaje tajemnicą również dla widza.

Tutaj zaczynają się schody, ponieważ nikt nie jest w stanie w stu procentach zaufać obcej osobie, wiedząc, że wśród nich jest co najmniej jeden przeciwnik, który życzy im śmierci. Szybko dochodzi do pierwszych zdrad, grupowań z wyborem lidera, a nasz bohater w pewnym momencie sam staje przed niełatwym dylematem. W przypadku ekscentryka, stroniącego od towarzystwa innych, gra nie pozwala na duże pole manewru.

Alice in Borderline
Kadr z serialu "Alice in Borderline", prod. Netflix

Serial w finałowym momencie pozostawia widza w szoku i z głodem na więcej. Najprawdopodobniej platforma będzie chciała kontynuować tym samym przygodę z azjatyckiego kontynentu, tym bardziej znając popularność wschodnich produkcji w ostatnich latach. Nie wszystkie karty zostały przecież wyciągnięte z rękawów.

Fenomen azjatyckich seriali ostatnich lat

W serwisie można coraz częściej znaleźć produkcje z najbardziej oddalonych zakątków świata. W ubiegłych latach na pierwszym miejscu znajdowały się tytuły zza wschodniego kontynentu. Pierwszy sezon "Alice in Borderline" został ciepło przyjęty przez fanów zagadek, dreszczyku emocji i zwrotów akcji.

Największym azjatyckim hitem został jednak "Squid Game". Pierwszy sezon produkcji prześcignął dotychczasowych gigantów, zgarniając aż 142 miliony widzów w ciągu pierwszych 28 dni od premiery. Nic więc dziwnego, że platforma przedłużyła serial o kolejny sezon. Na razie nie została podana oficjalna data nowych odcinków, jednak pierwsza wzmianka o projekcie miała już miejsce w czerwcu 2022 roku. Fani z pewnością chętnie wrócą do świata morderczych zabaw dziecięcych.

Pod tym względem nietrudno znaleźć podobieństwo pomiędzy konstrukcją "Squid Game" a "Alice in Borderline". Bohaterowie muszą poradzić sobie w nowej rzeczywistości i zaryzykować życiem, by odnieść kolejne sukcesy. Fanom historii trzymających w napięciu można polecić obie pozycje.

Alice in Borderline, Squid Game
Kadr z serialu "Alice in Borderline" oraz "Squid Game", prod. Netflix

Ci, którzy wolą uczucie grozy i ciarek na plecach również znajdą coś dla siebie. Nowszymi propozycjami z kategorii azjatyckiego "gore" są seriale "Sweet Home" oraz "All of us are dead". W obu tytułach bohaterowie muszą odnaleźć się w iście apokaliptycznych scenariuszach. Stając przeciwko potworom lub zombie, tworzą społeczności, w których również często dochodzi do konfliktów.

Atutem obu produkcji jest charakteryzacja oraz efekty specjalne, które w pewnych momentach przyspieszają bicie serca odbiorcy. “Sweet Home” okazał się kolejnym hitem serwisu i został przedłużony na dwa kolejne sezony. Licealiście walczący z zombie w "All of us are dead" jeszcze nie usłyszeli decyzji Netflixa. Serial przez długi czas był numerem 1 w 50 krajach (w tym w Polsce), więc możemy się spodziewać, że znajdzie się grupa odbiorców chcąca poznać kolejne losy tych postaci.

Sweet Home, All of us are dead
Kadr z serialu "Sweet Home" oraz "All of us are dead", prod. Netflix

Przy azjatyckich produkcjach można się równie dobrze pośmiać, czego doskonałym dowodem jest "Vincezno". Pracujący dla włoskiej mafii prawnik musi nagle odnaleźć się w koreańskiej rzeczywistości wśród mieszkańców klasy średniej. 20 odcinków wypełnionych jest akcją z najwyższej półki, komedią, a nawet romansem. Produkcja wciąga od pierwszych chwil i pozostaje ciekawą do samego końca. Warto pochylić się nad tym tytułem, tym bardziej że otrzymał nagrodę najlepszej koreańskiej dramy roku w plebiscycie Brand of the Year Awards.

Vincenzo
Kadr z serialu "Vincenzo", prod. Netflix

Razem ocalmy życie ukraińskich żołnierzy. Iberion zbiera na 30 kamizelek kuloodpornych dla walczących!

Artykuły polecane przez redakcję Świata Gwiazd:

  1. Odetchnij w końcu pełną piersią. Znamy sprawdzone sposoby

  2. Uporczywy problem zniknie. Wystarczy zrobić jedną rzecz

  3. Iga Świątek: życie prywatne. Polska tenisistka to jedna z najbardziej tajemniczych osób, co o niej wiemy?

Zapraszamy na naszego Instagrama

Jeżeli chcesz się podzielić informacjami na temat gwiazd i nowinek ze świata show-biznesu koniecznie napisz do nas na adres: [email protected].

Tagi: Netflix