Wyszukaj w serwisie
newsy tylko u nas foto telewizja lifestyle polityka quizy
Swiatgwiazd.pl > Newsy > Już szykują następcę Trumpa. To on ma przejąć stanowisko
Kamila  Szamik
Kamila Szamik 05.03.2025 19:14

Już szykują następcę Trumpa. To on ma przejąć stanowisko

Donald Trump
fot. East News

Ostatnio o Donaldzie Trumpie znów jest głośno, tym razem w kontekście afery z Wołodymyrem Zełenskim. Wyszło na jaw, kto ma szansę zostać nowym prezydentem USA. Amerykanie go uwielbiają. 

Awantura w Białym Domu

Niewielu przewidywało taki przebieg piątkowych rozmów w Białym Domu. Donald Trump i Wołodymyr Zełenski spotkali się, aby omówić podpisanie umowy o partnerstwie w zakresie wydobywania zasobów naturalnych na Ukrainie. Szybko jednak rozmowa zeszła na temat trwającej wojny na Ukrainie. Prezydent USA zarzucił swojemu rozmówcy brak wdzięczności za dotychczasową pomoc dla Ukrainy ze strony jego kraju. To tylko początek konfliktu, który doprowadził do wymiany ostrych słów między politykami. Po burzliwym spotkaniu Zełenski udał się do Wielkiej Brytanii, gdzie spotkał się z europejskimi liderami. Niedługo później wydał oficjalne oświadczenie.

Mówię to jako prezydent narodu, który od trzech lat walczy i chciałby usłyszeć, że Ameryka wspiera nas, a nie Władimira Putina […] Ukraina chce pokoju i będziemy mieli negocjacje. Powiedziałem tylko o sprawiedliwym i trwałym pokoju. Musimy być bardzo silni. Musimy mieć silną pozycję. Nasza armia musi być silna, musimy mieć gwarancje bezpieczeństwa - przekazał.

Słowa te nie uspokoiły Donalda Trumpa, a wręcz przeciwnie, wywołały jeszcze większą reakcję. Prezydent USA postanowił ukarać swojego niedawnego sojusznika, wstrzymując wszelką pomoc dla Ukrainy. Świat z niepokojem śledził decyzje świeżo zaprzysiężonego prezydenta Stanów Zjednoczonych. W środku nocy wystąpił z przemówieniem w Kongresie.

Donald Trump i Wołodymyr Zełenski
Donald Trump i Wołodymyr Zełenski, fot. East News
Nocne orędzie Trumpa. Zwrócił się do Zełenskiego. Tych słów prezydent Ukrainy nie zapomni Cały świat zamarł po oświadczeniu Zełenskiego. Trump może już triumfować

Reakcja Zełenskiego na wycofanie pomocy Ukrainie przez USA

Tego kroku amerykańskiego przywódcy nikt się nie spodziewał. Zaledwie kilka dni po burzliwej rozmowie z Wołodymyrem Zełenskim, Donald Trump postanowił wstrzymać wszelką pomoc militarną dla Ukrainy. Jak poinformował jeden z urzędników Białego Domu, prezydent USA chce mieć pewność, że pomoc ta rzeczywiście "przyczynia się do rozwiązania konfliktu".

Decyzja Donalda Trumpa jest bardzo poważna. Została podjęta bez żadnych informacji ani konsultacji z sojusznikami NATO czy grupą Ramstein, zajmującą się wsparciem walczącej Ukrainy – powiedział we wtorek rzecznik polskiego MSZ Paweł Wroński.

Kolejne działania prezydenta Stanów Zjednoczonych wywołały następną falę niepokoju. Trump jeszcze przed spotkaniem z Zełenskim zaczął ponownie rozmawiać z Rosją. Zaraz po wycofaniu pomocy dla Ukrainy pojawiły się informacje o planie zniesienia sankcji dla Władimira Putina.

Tak zwane 'dokumenty z opcjami' są często sporządzane przez urzędników zajmujących się sankcjami, jednak konkretna prośba Białego Domu o przygotowanie takiego dokumentu w ostatnich dniach podkreśla gotowość Trumpa i jego doradców do złagodzenia sankcji wobec Rosji w ramach potencjalnego porozumienia z Moskwą - przekazuje agencja prasowa Reuters.

Na reakcję Wołodymyra Zełenskiego nie trzeba było długo czekać. Prezydent Ukrainy oświadczył, że jest gotowany na pokój i zaczęcie negocjacji. W oświadczeniu podkreślił pomoc Trumpa.

Nikt z nas nie chce niekończącej się wojny. Ukraina jest gotowa jak najszybciej zasiąść do stołu negocjacyjnego, aby przybliżyć trwały pokój. Nikt nie chce pokoju bardziej niż Ukraińcy. Mój zespół i ja jesteśmy gotowi pracować pod silnym przywództwem prezydenta Trumpa, aby uzyskać trwały pokój. […] Naprawdę cenimy to, jak wiele Ameryka zrobiła, aby pomóc Ukrainie zachować suwerenność i niepodległość. […] Jesteśmy za to wdzięczni - napisał.

Teraz wyszły na jaw kolejne informacje odnośnie prezydentury Donalda Trumpa. Ustalono, kto ma szansę zostać następnym prezydentem. 

Kto ma szansę zostać następcą Trumpa?

Wielu komentatorów i analityków politycznych spekuluje, że obecny wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, J.D. Vance, może być jednym z głównych kandydatów na urząd prezydenta po zakończeniu kadencji Donalda Trumpa. Jego rosnąca popularność oraz wpływ w polityce amerykańskiej sprawiają, że jego ewentualna kandydatura budzi spore zainteresowanie.

Wybór J.D. Vance'a na wiceprezydenta był pogwałceniem podstawowych reguł, które przyświecają podejmowaniu tej decyzji - wskazuje prof. Michał Urbańczyk z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. - Od wielu lat obowiązywała bowiem zasada, żeby wiceprezydent znacząco różnił się od prezydenta charakterologicznie, ale też rasowo. Wystarczy spojrzeć na Kamalę Harris. Natomiast pomysł na Vance'a jest inny - wskazuje.

Droga życiowa Donalda Trumpa i J.D. Vance'a była zupełnie różna. Obecny prezydent USA od samego początku miał komfortową sytuację. Choć często powtarzał, że „zbudował swoje imperium dzięki małej pożyczce od ojca”, te informacje zostały obalone już w 2016 roku. W rzeczywistości Donald Trump rozpoczął życie z kilkoma funduszami powierniczymi, które założyli mu jego rodzice, gdy miał zaledwie trzy lata. Warto dodać, że jego ojciec, syn niemieckich imigrantów, był deweloperem w Nowym Jorku. 

Natomiast J.D. Vance miał zupełnie inną startową pozycję. Jak sam pisze, był „bidokiem” z niższych warstw społecznych, o czym opowiada w swojej książce "Hillbilly Elegy" ("Elegia dla bidoków"). Przedstawia siebie jako chłopaka z nadwagą, spowodowaną niezdrową dietą charakterystyczną dla klasy robotniczej, który dorastał bez ojca, za to u boku matki – uzależnionej od narkotyków. Wszystko, co osiągnął, zawdzięcza ciężkiej pracy i przestrzeganiu zasad moralnych. Ostatecznie, mimo trudności, udało mu się dojść na szczyt.

On jest po innej stronie barykady niż Trump. Trump jest milionerem, narcyzem, niczym się nie przejmuje. J.D. Vance pokazuje się natomiast z ubogiej strony na zasadzie: ja tu jestem człowiekiem z ludu - mówi dr Karol Szulc z Zakładu Polityki Zagranicznej Uniwersytetu Wrocławskiego. 

Jak zauważa, choć historia ta jest nieco przesadzona, to właśnie dzięki niej Amerykanie uwierzyli w Vance'a.

J.D. Vance
J.D. Vance, fot. East News