Muzyk uderza w Marcina Dańca i domaga się przeprosin za Opole
Festiwal w Opolu dobiegł końca, jednak w sieci nadal nie brakuje emocji wokół muzycznego wydarzenia. Krzysztof Wałecki z zespołu Oddział Zamknięty grzmi w opublikowanym oświadczeniu i domaga się przeprosin od Marcina Dańca. O co poszło?
Opole 2024. Tak potraktowali Sławę Przybylską
W miniony weekend odbył się 61. Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu. Na scenie Amfiteatru Tysiąclecia wystąpiły największe gwiazdy polskiej muzyki. Można tu wymienić takie nazwiska, jak Michał Bajor. Alicja Majewska, Andrzej Piaseczny, Wilki, Big Cyc, Natalia Niemen, Roksana Węgiel, Kasia Kowalska, Tatiana Okupnik, Skaldowie, czy Kayah. Zaśpiewała również 91-letnia Sława Przybylska.
Jednak, gdy wyszła ona na scenę, doszło do nieoczekiwanej sytuacji. Wokalistka z powodu opóźnienia podczas festiwalu, wyszła na scenę później, niż miała. Zapowiedziana, przez prowadzącą, Paulinę Chylewską chciała przywitać się z publicznością i fanami. W tym momencie członek ekipy technicznej zabrał jej jednak mikrofon.
Byłem na widowni i oglądałem występ, nagle wbiegł na scenę pan z obsługi technicznej i wyrwał jej mikrofon. Pani Sława nie miała chwili, by cokolwiek powiedzieć i się przywitać. O mały włos nie wywrócił jej na scenie. To dla mnie skandal - relacjonował menadżer gwiazdy, Krzysztof Rydzelewski w rozmowie z “Faktem”.
Rzecznik festiwalu, Marek Sierocki zapytany o tę sprawę, zapewnił, że nikt nie miał na celu obrazić piosenkarki.
Niesłychane, jak potraktowano 91-letnią Sławę Przybylską w Opolu Kozidrak wywołała skandal za kulisami Opola. To zrobiła po zejściu ze scenySkandaliczne zachowanie Kozidrak w Opolu
Beata Kozidrak wraz z zespołem Bajm wystąpiła na scenie Amfiteatru drugiego dnia Festiwalu w Opolu. Gwiazda dała niesamowity występ, a fani byli zachwyceni. Do grupy muzycznej dołączył również założyciel zespołu, Andrzej Pietras, a prywatnie były mąż Beaty. Para razem odebrała SuperJedynkę. Marcin Daniec, pełniący tego dnia obowiązek gospodarza wydarzenia, pilnując czasu antenowego, próbował przerwać przemowę mężczyzny. Wtedy do akcji wkroczyła Kozidrak:
Ale zaraz! To jest nasze święto i pozwól, że ja porozmawiam z moją publicznością. Jesteśmy szczęśliwi, że możemy dla was śpiewać. I nikt niech nie zamierza poróżnić artystów, bo muzyka jest po to, żeby nas rozweselać, bo my kochamy muzykę. Jesteśmy dla was. Dziękuję, Opole.
Po zakończeniu koncertu Beata nie podeszła do zgromadzonych dziennikarzy, by odpowiedzieć na kilka pytań odnośnie 61. Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. To zachowanie ze strony wokalistki wyraźnie nie przypadło gustu zgromadzonym i wywołało wśród nich oburzenie.
Krzysztof Wałecki domaga się przeprosin od Dańca po sytuacji w Opolu
Podczas drugiego dnia Festiwalu w Opolu również doszło też do wpadki, gdy Krzysztof Wałecki i Wojciech Pogorzelski, członkowie zespołu Odział Zamknięty odbierali SuperJedynkę z rąk Marcina Dańca,. Komik pomylił się i zamiast wymówić nazwisko pierwszego z panów, zapowiedział Krzysztofa Jaryczewskiego, który lata temu odszedł z ugrupowania. Wałecki bardzo się zdenerwował zaistniałą sytuacją.
Wczoraj zaśpiewałem z Oddział Zamknięty na festiwalu w Opolu. Cały koncert ogólnie fajny, same znane i dobre zespoły. Niestety coś mnie zabolało. Prowadzący Marcin Daniec po naszym występie miał wręczyć na ręce Wojciech Pogorzelski statuetkę super jedynki. Na próbie wszystko było ustalone... kto daje, kto odbiera itd. Niestety Pan Marcin Daniec pojawił się ze statuetką i z okrzykami w moją stronę używając kilkakrotnie nazwiska Jaryczewski. Nie wiem, dlaczego to zrobił, ale ja się cofnąłem i wskazałem na Wojtka, głośno informując Pana Dańca, kto ma tę statuetkę odebrać. W rezultacie tak się stało - brzmi treść oświadczenia.
Muzyk nie gryzł się w język i domaga się przeprosin od Marcina Dańca. Wałecki dziwi się, że do tej pory ich nie uzyskał.
Do tej pory nie wiem, co się właściwie wydarzyło, czy to miał być taki dowcip? Czy jakaś fatalna pomyłka? W każdym razie nie lubię braku szacunku dla kogokolwiek, także dla siebie. Daniec jako prezenter powinien znać moje nazwisko a jeśli nie znał, to powinien od razu zwrócić się do Wojtka Pogorzelskiego, a nie do mnie. Stało się inaczej. Wystartował, stawiając mnie w kłopotliwej sytuacji, której się nie spodziewałem. Wszystko to stało się na oczach publiczności i widzów w całej Polsce. Nikt nie przeprosił, nikt nie zdementował... a ja mam poczucie zepsutego smaku i totalnej amatory w wykonaniu bądź co bądź zawodowca. Szczerze mówiąc mam dosyć braku szacunku z jakiejkolwiek strony... czy jakiegoś niedoinformowanego konferansjera, czy reżyserów całego spektaklu - napisał.
Mężczyzna zakończył wpis, zwracają się bezpośrednio do satyryka:
Naucz się więc "profesjonalisto" na zawsze, że nazywam się Krzysztof Wałecki i masz mnie szanować.
Co Wy na to?