Adrianna Biedrzyńska uprowadzona przez szaleńca. Wstrząsające szczegóły. Wszystko dobrze zaplanował
Adrianna Biedrzyńska była jedną z najpopularniejszych polskich aktorek. Przeżyła jednak istny horror. Szaleniec uprowadził ją i przetrzymywał. Aż włos się jeży na głowie.
Kariera Adrianny Biedrzyńskiej
Adrianna Biedrzyńska to ceniona polska aktorka, którą można uznać za wybitną w swoim fachu. Przez wiele lat kariery zagrała w licznych produkcjach, zdobywając uznanie widzów. W Teatrze Telewizji wzięła udział w formatach takich jak: "Wiosenne wody" pod reżyserią Andrzeja Maja czy "Broadway, mój Broadway" reżyserowanej przez Tomasza Wiszniewskiego.
Jej filmowy debiut miał miejsce w 1983 roku w produkcji “Co dzień bliżej nieba”. Jednak to rola Małgorzaty Marczak w serialu "Barwy Szczęścia" przyniosła jej największą popularność. Mimo że dziś ma 61 lat, nadal emanuje talentem i urodą, nie ustając w zachwycającym stylu gry aktorskiej. Jej córka, Michalina, podąża śladami matki, co potwierdziła wspólna rola w filmie "Kontrola".
Adrianna Biedrzyńska walczyła z ciężką chorobą. "Myślę, czy nie zajęłam komuś miejsca" Lekarze dawali jej do trzech miesięcy życia. Adrianna Biedrzyńska osiem lat temu dostała drugą szansęAdrianna Biedrzyńska o ciężkiej chorobie
Światowy Dzień Guza Mózgu w Polsce przypada 8 czerwca. Trzy lata temu Adrianna Biedrzyńska w swoich mediach społecznościowych zdobyła się na szczere wyznanie. Otóż kilka lat temu usłyszała właśnie diagnozę o takiej chorobie.
Jestem przykładem osoby, która na własne życzenie, stresem i depresją wygenerowała ten straszny gen. Dostałam wyrok trzy tygodnie, do trzech miesięcy życia. Wygrałam z tym intruzem, który zadomowił się w mojej głowie, wygrałam dzięki mądrym, cudownym ludziom. - wyznała Biedrzyńska, opisując, jak złe doświadczenia po latach odbiły się na jej zdrowiu.
Biedrzyńska podziękowała Sebastianowi Błaszczakowi (swojemu trzeciemu mężowi) oraz lekarzom, którzy walczyli o jej życie. Zwróciła też uwagę na to, jak długotrwały stres może wpływać na rozwijanie się ciężkich chorób.
- Długotrwały stres, lęk czy depresja prowadzą do zmian wegetatywno-somatycznych w organizmie i obniżenia odporności. [...] W wyniku stresu wzrasta wydzielanie kortyzolu. Hormon ten z kolei doprowadza do pewnego rodzaju wyczerpania i osłabienia organizmu - wyjaśnia w komentarzu.
Adrianna Biedrzyńska uprowadzona przez szaleńca
Dzień 22 października 2006 roku odcisnął w pamięci Adrianny Biedrzyńskiej traumatyczne piętno. Był to dzień urodzin Andrzeja G – porywacza, który uprowadził aktorkę. Wcześniej mężczyzna wymyślił psychopatyczny plan. Szaleniec przedstawił Biedrzyńskiej wersję o tym, że jest organizatorem konkursu na recytatorów. W ten sposób udało mu się podstępem zwabić Adriannę do swojego domku letniskowego niedaleko Częstochowy.
Później wyszło na jaw, że porywacz z kimś współpracował. Biedrzyńska była umówiona w hotelu z mężczyzną, z którym wcześniej miała jedynie kontakt telefoniczny. Przyjechała ze swoją 12-letnią córką. Zamiast porywacza zjawiła się Monika G. Mimo pewnych komplikacji wspólniczce szaleństwa udało się przekonać aktorkę do wynajęcia pokoju dla dziecka i pojechania z nią na odludzie. To tam pierwszy raz Biedrzyńska miała kontakt z Andrzejem G., który w tamtym dniu kończył 50. lat.
Mężczyzna tak szybko jak to możliwe pozamykał domek na wszystkie spusty i uwięził Biedrzyńską, spełniając swoje marzenie o spędzeniu z nią dnia. Opowiedział jej o swoim życiu i o tym, jak wielkim jej fanem jest.
Powyciągał nawet klamki z okien i drzwi. Przez siedem godzin opowiadał aktorce swój życiorys. Mówił, że jest jej fanem i zna wszystkie jej filmy z lat 80., że zbiera jej zdjęcia i zna wszystkich członków jej rodziny - opowiedziała funkcjonariuszka Powiatowej Komendy Policji w Częstochowie.
Kiedy od wydarzeń minęło 10. lat, Biedrzyńska postanowiła wspomnieć o tym dramacie w mediach społecznościowych.
Zostałam porwana i przetrzymywana przez nieobliczalnego schizofrenika paranoidalnego z tendencją do morderstw. Nigdy nie mówiłam o tym w żadnym wywiadzie. Był oczywiście pomysł oprawcy, żebym spłodziła mu Chrystusa. Jestem drobna, ale silna, szczególnie psychicznie. Gdybym nie dała sobie rady, to co by było? Wolałabym nie żyć, bo i taki plan też miał - wspomniała aktorka.
Gwiazda starała się zachować spokój, mimo że bała się nie tylko o siebie, ale też pozostawioną w hotelu córkę Michalinę. Zaczęła prosić porywacza, żeby ją wypuścił i pod koniec dnia to się udało. Koszmar trwał 7 godzin.
Romuald Basiński z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie opowiedział dla “Faktu” jak wyglądały zeznania Andrzeja G.
“To ona mnie kochała i za mną szalała, nieraz dzwoniła do mnie” – mówił. – Nie przyznaje się do uwięzienia aktorki, odwraca role. Przyznaje, że doszło do spotkania, ale stroną aktywną była pokrzywdzona. Twierdzi, że osobista znajomość z pokrzywdzoną trwa od wielu lat i że to aktorka inicjowała kontakty telefoniczne - wspominał rzecznik prokuratury.
Początkowo oprawca miał dostać 5 lat więzienia, jednak nie usłyszał żadnego wyroku, ponieważ uznano go za niepoczytalnego. Mężczyzna trafił do szpitala psychiatrycznego i otrzymał zakaz zbliżania się do aktorki. Koszmar wrócił jednak po blisko dziesięciu latach, kiedy to Andrzej G. pojawił się znów w życiu aktorki, zaczynając prześladować jej córkę Michalinę.
Krążył po naszej dzielnicy w Warszawie, pod naszym domem. Wyposażony w gazy paraliżujące i jakieś niebezpieczne narzędzia. To było w dniu urodzin Michaliny. Usiłował dotrzeć do niej. Domyślam się jakie miał zamiary. Gdyby dotarł do niej i nakazał spłodzić Chrystusa przy jego pomocy? Czy jakikolwiek rodzic przyzwoliłby na poród swojej córce Chrystusa z tym oprawcą? Nikomu nie życzę takich traumatycznych przejść! Dlatego mówię nie, nie, jeszcze raz nie - wspominała Adrianna Biedrzyńska w 2016 roku.