Daria Ładocha ujawnia wstrząsające kulisy programu "Azja Express". Na planie zjawiła się policja
Tegoroczne wydanie programu „Azja Express” obfituje w wiele skrajnych emocji, a fani wielokrotnie podnosili różne wątpliwości. Okazuje się jednak, że niemałe trudy muszą znosić nie tylko uczestnicy, ale i prowadząca. Daria Ładocha opowiedziała o nieprzyjemnym kontakcie z policją.
Format emitowany jest od 2016 roku i doczekał się pięciu edycji. Trzy pierwsze prowadziła Agnieszka Woźniak-Starak, a czwartą i ostatnią właśnie Daria. Co opowiedziała o programie? Jej słowa brzmią bardzo przytłaczająco.
Daria Ładocha jako prowadząca „Azji Express”
Daria od lat związana jest z telewizją i dziennikarstwem. Od lat pracuje w telewizji TVN, gdzie zdążyła już prowadzić lub brać udział w niejednym programie. Zwyciężyła też w show „Agent Gwiazdy”.
Z podróżniczym formatem po raz pierwszy miała do czynienia w 2020 roku. Wtedy prowadziła wariant „Ameryka Express” i wraz z uczestnikami wędrowała po terenach Gwatemali i Kolumbii. W tym roku zabrała ich do Turcji, Gruzji i Uzbekistanu. Jej relacja z wyprawy może wstrząsnąć widzami.
Finałowy występ Blanki na Eurowizji 2023. Rozgrzała scenę do czerwoności, czekamy już tylko na wynikiDaria Ładocha o kulisach programu „Azja Express”
– Jeśli zastanawiacie się, jak wygląda mój dzień na planie… Cały czas gonię uczestników. Mój dzień zaczyna się o 3:30. Chyba że nie ma wody, prądu i słabo z ogrzewaniem. Wtedy nie mogę umyć włosów i zaczynam o 4:00 – pisze Ładocha na Instagramie.
W czasie zdjęć nie ma też miejsca na żadne wygody, a domem staje się van, w jakim podróżuje prowadząca. Na zamieszczonych w poście zdjęciach widzimy, jak mija jej tam czas na przeróżnych aktywnościach.
„Mieszkam w vanie. Są zdjęcia w tym poście, jak jem kanapki w tym vanie, śpię. Tam rozwiązuję różne problemy, uczę się scenariusza. Mój van pędzi, ponieważ musi dogonić uczestników, którzy również pędzą” wyznaje Daria.
Daria Ładocha o spotkaniu z policją
Dziennikarka opisała też dość nieprzyjemną przygodę, jaką przeżyła wraz z członkami ekipy technicznej w Turcji. „Staliśmy na placu przy meczecie. Musiałam mieć podpięty mikroport. Aby go ładnie podpiąć, musimy go zwykle sprytnie ukryć” zaczęła opowieść.
– Dźwiękowiec wszedł mi pod sukienkę, żeby pięknie zapiąć ten mikroport. Trzy minuty później przyjechała policja. Na szczęście go nie zaaresztowali, ale to był taki pierwszy moment, kiedy zauważyliśmy, że musimy bardzo uważać na różnice kulturowe – wyznała Daria.
Zobacz zdjęcia: