Marcin Wachowicz nie żyje. Restauratora kochały gwiazdy. Miał 52 lata

Polska żegna gwiazdy

W ostatnich tygodniach media obiegła fala smutnych informacji o odejściu cenionych postaci, których śmierć poruszyła opinię publiczną i wywołała silne emocje. Wiele osób nadal nie może pogodzić się z utratą Tomasza Jakubiaka – jego walka z nowotworem była szeroko komentowana i śledzona przez całą Polskę. Niestety, mimo ogromnego wysiłku, zmarł w wieku 41 lat.

 Zaledwie kilka dni później znaleziono ciało DJ-a Hazela, jednego z najbardziej rozpoznawalnych twórców na polskiej scenie klubowej. Miał 44 lata i – jak potwierdzono – odebrał sobie życie. Wkrótce media poinformowały o kolejnej tragedii: śmierci 25-letniej Soni Szklanowskiej, finalistki drugiej edycji programu „Hotel Paradise”, która również popełniła samobójstwo.

Teraz na jaw wyszła kolejna tragedia. Nie żyje znany warszawski restaurator.

Do restauracji Wachowicza przychodziły tłumy gwiazd

Marcin Wachowicz przez 25 lat realizował rozmaite inicjatywy w branży gastronomicznej. Swoją karierę rozpoczął od warszawskiej Banjaluki, która przyciągała gości z całego kraju. Największy rozgłos przyniosła mu jednak marka AïOLI, którą współtworzył wraz z Tadeuszem Mullerem, synem Magdy Gessler. Wachowicz unikał określenia „restauracje” – wolał mówić o swoich lokalach jako o „punktach popkulturowych”, podkreślając, że gastronomia jest nieodłącznym elementem kultury. 

Był również twórcą znanych warszawskich lokali, takich jak MOMU, Mazal Tov, Sing Sing czy Le Cabaret. Choć odpowiadał za wiele popularnych konceptów, sam nie uważał się za restauratora – skupiał się na tworzeniu przestrzeni kulturowych, a nie tylko kulinarnych.

Do jego restauracji chodzili: Antek Królikowski, Joanna Opozda, Natalia Kukulska, Basia Mularczyk, Joanna Racewicz, Mikołaj Roznerski i wiele innych osobistości świata show-biznesu. Niestety dziś dotarła do nas wiadomość o śmierci 52-letniego restauratora.

Marcin Wachowicz nie żyje

18 maja mężczyzna odszedł, a wiadomość o jego śmierci przekazali dziś za pośrednictwem mediów społecznościowych pogrążeni w żałobie współpracownicy.

Nie potrafimy jeszcze ubrać w słowa tej straty. Marcin był nie tylko założycielem i liderem – był sercem i iskrą, która rozpalała w nas energię do działania. Każdego dnia inspirował nas swoją wizją, odwagą, bezkompromisową pasją do życia i tworzenia. To dzięki Niemu AïOLI stało się czymś więcej niż restauracją. Stało się społecznością. Miejscem spotkań, idei, ludzi - czytamy.

Swoim smutkiem podzielili się także pracownicy w komentarzach. 

Odszedł ktoś, kto był dla mnie nie tylko szefem, ale przede wszystkim przyjacielem. Człowiekiem z charakterem – wymagającym, szczerym do bólu, ale z sercem większym niż można było przypuszczać. To on dawał mi szansę, kiedy sam w siebie wątpiłem. Motywował, pchał do przodu, czasem strofował – zawsze po to, żebym był lepszy. Nauczył mnie więcej, niż potrafię dziś wyrazić. Nie mogę uwierzyć, że już Cię nie ma. Będzie mi Ciebie bardzo brakować. Dziękuję za wszystko. Do zobaczenia, Szefie – tak pożegnał się jeden z nich.

Przyczyna śmierci mężczyzny nie została ujawniona. Zmarły osierocił pięcioro dzieci i miał 52 lata. Uroczystości pogrzebowe odbędą się w poniedziałek, 26 maja, o godzinie 12:00 w domu pogrzebowym przy ul. św. Wincentego 79 w Warszawie. Po nabożeństwie bliscy zmarłego udadzą się na Cmentarz Bródnowski, do kwatery 26 L, rząd 2, grób numer 21 (ul. św. Wincentego 83).