Mąż Jadwigi Barańskiej błagał lekarzy o pomoc. Aktorka bardzo cierpiała. Serce się kraje po jego wyznaniu
Wstrząsające wyznanie Jerzego Antczaka. Reżyser w poruszającym wpisie opisał ostatnie dni życia Jadwigi Barańskiej, ujawniając, że gwiazda "Nocy i dni" przed śmiercią przeżywała ogromne cierpienie.
Jadwiga Barańska nie żyje
Jadwiga Barańska, postać niezapomniana w historii polskiego kina, pozostawiła po sobie niezatarte ślady w sercach widzów. Jej kreacje filmowe, pełne emocji i autentyczności, na zawsze pozostaną w naszej pamięci. Szczególnie bliska sercom polskich widzów jest rola Barbary Niechcic w kultowym serialu "Noce i dnie". Ta złożona, wielowymiarowa postać, ukazana z niezwykłą subtelnością i głębią psychologiczną, stała się synonimem talentu aktorskiego Barańskiej. Aktorka z niezwykłą umiejętnością oddała skomplikowane emocje swojej bohaterki, zdobywając uznanie zarówno krytyków, jak i publiczności.
Współpraca Barańskiej z jej mężem, wybitnym reżyserem Jerzym Antczakiem, zaowocowała wieloma znakomitymi kreacjami filmowymi. Oprócz Barbary Niechcic aktorka wcieliła się w szereg innych, równie pamiętnych ról, takich jak tytułowa hrabina Cosel. Ich artystyczna symbioza była widoczna w każdym wspólnym projekcie, a ich wzajemne zrozumienie i zaufanie przekładały się na wyjątkową jakość tworzonych przez nich dzieł.
Barańska była nie tylko utalentowaną aktorką, ale również wszechstronną artystką. Jej zainteresowania wykraczały poza granice aktorstwa. Wykazała się talentem literackim, współtworząc scenariusz do filmu biograficznego "Chopin. Pragnienie miłości", w którym zagrała matkę kompozytora. Ta produkcja, będąca efektem wspólnej pracy małżeństwa Antczaków, świadczyła o ich głębokim zrozumieniu dla sztuki i historii oraz o chęci przybliżenia widzom sylwetki jednego z najwybitniejszych polskich kompozytorów.
Mało kto to wiedział o Barańskiej. Po jej śmierci wygadała się Zawadzka Lipowska otworzyła się po śmierci Barańskiej. Aż przykro tego słuchaćJadwiga Barańska- wypadek i postępująca choroba
Barańska przeżyła w 2023 roku niezwykle trudny okres. Niespodziewany upadek zakończył się poważnym złamaniem biodra, znacząco ograniczając jej mobilność. Kontuzja doprowadziła do częściowego paraliżu jednej nogi, zmuszając artystkę do korzystania z wózka inwalidzkiego. Pomimo trudnej sytuacji, lekarze zrezygnowali z operacji, obawiając się komplikacji, które mogłyby jeszcze bardziej pogorszyć jej stan zdrowia.
Równocześnie, aktorka zmagała się z postępującą chorobą oczu, prowadzącą do stopniowej utraty wzroku. Schorzenie rogówki stanowiło dodatkowe obciążenie dla organizmu osłabionego przez kontuzję. Kumulacja tych problemów zdrowotnych doprowadziła Jadwigę Barańską do głębokiego załamania nerwowego. Jak przyznał jej mąż, Jerzy Antczak, aktorka na pewien czas straciła chęć do życia. Ta trudna sytuacja była ogromnym przeżyciem zarówno dla niej, jak i dla całej rodziny, w tym dla syna Mikołaja.
Ogarnął mnie i Mikołaja strach co będzie dalej. A dalej było coraz gorzej. Pękniecie biodra spowodowało niedowład prawej nogi i nieustanne bóle ujarzmiane mocnymi środkami – relacjonował reżyser na Facebooku.
Istatnie słowa Jadwigi Barańskiej
Ostatnie dni życia Jadwigi Barańskiej naznaczone były niezwykle intensywnym cierpieniem. Aktorkę dręczyły nieustające, przeszywające bóle brzucha, uniemożliwiające jej spokojny sen i normalne funkcjonowanie. Zrozpaczona rodzina wielokrotnie zwracała się z prośbą do lekarzy o podanie morfiny, leku, który mógłby złagodzić jej katusze. Niestety, surowe przepisy dotyczące stosowania opioidów w Stanach Zjednoczonych znacznie utrudniły spełnienie tej prośby, pozostawiając bliskich aktorki w poczuciu bezradności i rozpaczy.
Antczak na swoich mediach społecznościowych zamieścił dramatyczny wpis:
W czarnej rozpaczy prosiliśmy z Mikołajem o podanie morfiny naszą domową lekarkę, jedna z najlepszych w USA. [Pytaliśmy – red.] czy może zaaplikować morfinę. Niestety, w Ameryce restrykcje [dotyczące – red.] tego środka są niebywale. I dopiero specjalne konsylium mogło wyrazić zgodę. W ostatnim tygodniu, po otrzymaniu morfiny Jadzia nie tylko przestała cierpieć, ale zapadła w spokojny sen, w którym odeszła z pogodą na twarzy. Kochani, przepraszam, że o tym mówię tak szczegółowo, ale po prostu czuję potrzebę dzielenia się z wami emocjami. Wasz dozgonnie Jerzy.