Brat Komendy przerywa milczenie. "Leżał nieprzytomny na ławce". Zdradził szokujące fakty o tym jak żył Tomek
18 lat niewinności za kratkami, a potem walka z chorobą. Tomasz Komenda nie miał szczęścia. Jego brat, Krzysztof Klemański, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" opowiedział o tym, jak życie odebrało Tomaszowi wszystko, co miał.
Sprawa Tomasza Komendy
Sprawa brutalnego morderstwa 15-letniej Małgorzaty w Miłoszycach, dokonanego w sylwestrową noc 1996 roku, na długie lata zapisała się w pamięci Polaków jako jedna z najbardziej bulwersujących i kontrowersyjnych historii kryminalnych w naszej historii. Ta tragedia, która wstrząsnęła całym społeczeństwem, obnażyła wiele patologii w polskim wymiarze sprawiedliwości i pozostawiła głębokie rany w rodzinach ofiary oraz niesłusznie skazanego Tomasza Komendy.
Przez wiele lat śledztwo w sprawie morderstwa w Miłoszycach było prowadzone w sposób, który budził wiele wątpliwości. W wyniku błędów popełnionych przez organy ścigania, winą za tę bestialską zbrodnię obarczono niewinnego Tomasza Komendę. Młody mężczyzna spędził 18 lat w więzieniu, cierpiąc za czyn, którego nie popełnił. Jego skazanie było jednym z największych sądowych błędów w historii Polski.
Jedną z osób, które nie pogodziły się z niesłusznym skazaniem Tomasza Komendy, była jego matka, Teresa Klemańska. Kobieta przez wiele lat walczyła o oczyszczenie imienia swojego syna, angażując w tę walkę wszystkie dostępne środki. Złożyła dziesiątki skarg i wniosków, szukała pomocy u prawników, dziennikarzy i polityków.
Tylko u nas. Smutne wieści o 4-letnim synku Komendy. Matka Tomasza ma pęknięte serce Przepychanki nad trumną Tomasza Komendy. Matka ujawnia, co działo się po śmierci jej synaNa co chorował Tomasz Komenda?
Śmierć Tomasza Komendy, która nastąpiła 21 lutego 2024 roku, wstrząsnęła Polską. Mężczyzna, niesłusznie skazany na 25 lat więzienia za zbrodnię, której nie popełnił, po wyjściu na wolność nie dane było mu długo cieszyć się odzyskanym czasem. W wieku zaledwie 46 lat przegrał walkę z ciężką chorobą nowotworową.
W ostatnich miesiącach życia Tomasz Komenda coraz rzadziej pojawiał się w przestrzeni publicznej. Informacje o jego stanie zdrowia docierały do opinii publicznej w sposób fragmentaryczny, głównie za pośrednictwem mediów. Dopiero gdy jego była partnerka wystąpiła do sądu o alimenty, szczegóły dotyczące jego choroby ujrzały światło dzienne.
Podczas rozprawy sądowej, Tomasz Komenda zeznał, że zmaga się z zaawansowanym nowotworem, który dał przerzuty. Słowa, które padły podczas tej rozprawy, były dla wszystkich szokiem. Mężczyzna, który przez lata walczył o sprawiedliwość i odzyskanie dobrego imienia, musiał stawić czoła nowej, niezwykle trudnej próbie.
Leczę się, jestem na chemii, włosy już mi odrosły. Żyję z tym, że był rak, teraz nie ma, ale nie wiadomo, czy znowu nie wróci. Do operacji się nie nadawał. Ciężko mam. Ciekawe, kiedy zrzucę w końcu ten krzyż, już należałoby mi się trochę spokoju – wyznał w rozmowie z Ewą Wilczyńską.
Brat Tomasza Komendy wyznaje co sie działo w ostatnich dniach
W najnowszym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Krzysztof Klemański zdecydował się opowiedzieć o ostatnich latach życia brata i o tym, jak wyglądała ich relacja. Jak przyznaje, w pewnym momencie kontakt między braćmi zaczął się stopniowo urywać, aż w końcu ustał zupełnie:
Przez te trzy lata przed jego śmiercią, widziałem go raz. Zobaczyłem go na ulicy, zatrzymałem samochód i do niego podszedłem. Zachowywał się, jakby nawet mnie nie rozpoznawał. Zapytałem, co takiego zrobiłem, że tak mnie traktuje, co zrobiła mama, tato. A on tylko, że nie będzie rozmawiał i poszedł - opowiada Klemeński
Klemański wyznał, że odczuwa głębokie przekonanie, iż jego bliski po wyjściu z więzienia znalazł się pod wpływem osób o złym charakterze:
Wszystko działo się za szybko, zrobiono z niego celebrytę, a Tomek nie był na to gotowy, zresztą na narzeczeństwo czy dziecko też nie. Po wyjściu z więzienia, on się zakochiwał po pierwszym spotkaniu. A najpierw powinien z pomocą psychologa naprawić siebie i powoli spełniać swoje marzenia — prawo jazdy, samochód, dom…
Jak wynika z relacji brata Tomasza Komendy, na jego losy miał znaczący wpływ starszy brat, Maciej - i to nie w tym dobrym i opiekuńczym znaczeniu:
Kiedyś jechałem samochodem i widzę niebieskie buty, a Tomek zawsze chodził w niebieskich adidasach. Zatrzymuję się, a on leży nieprzytomny na ławce. Budzę go i pytam, co tu robi, a on że była impreza u Maćka i czeka. Ale na co czekasz — dopytuję. On nie wie. Nikt o niego nie zadbał, nikt się nie przejmował, co się z nim stanie... Zabrałem go do siebie do domu, kiedy się rano obudził, to nie wiedział nawet, jak się u mnie znalazł. Więc to było Tomka życie. Upić się, zaćpać i tyle - wspomina