Taniec z Gwiazdami”: Huczna impreza wymknęła się spod kontroli
Do zaskakujących scen doszło po finale programu “Taniec z Gwiazdami”. Uczestnicy bawili się tak świetnie, że aż straż miejska musiała interweniować.
Finał "Tańca z Gwiazdami"
Finał 17. edycji „Tańca z Gwiazdami” miał być kulminacją całego sezonu – i rzeczywiście, twórcom udało się stworzyć widowisko, które spełniło oczekiwania nawet najbardziej wymagających widzów. Program rozpoczął się od wspólnego występu wszystkich uczestników, którzy w tym roku walczyli o Kryształową Kulę. Ten zbiorowy powrót na parkiet nie tylko pozwolił przypomnieć najważniejsze momenty sezonu, ale także podkreślił charakter jubileuszowej edycji, pełnej emocji, zaskoczeń i tanecznych zwrotów akcji.
Na scenie pojawili się również zaproszeni artyści, a jednym z najbardziej wyczekiwanych akcentów był duet Justyny Steczkowskiej i Stefano Terrazzino. Ich powrót z kultowym tangiem sprzed lat okazał się nostalgicznym uśmiechem w stronę historii programu – eleganckim, perfekcyjnie wykonanym i natychmiast rozpoznawalnym przez wiernych fanów formatu.
Jednak największe wrażenie zrobiła część, którą zaplanowano jako „międzynarodowy punkt programu”. Calum Scott wykonał swoje najbardziej znane utwory, a przygotowany specjalnie na ten wieczór multimedialny duet z Whitney Houston – oparty na archiwalnych nagraniach i efektach wizualnych – przeniósł produkcję na poziom pełnoprawnego koncertowego show. Zderzenie technologii, muzyki i tańca zadziałało dokładnie tak, jak zakładano: podniosło rangę finału i nadało mu wyjątkowości.

Zwycięzca "Tańca z Gwiazdami"
Kiedy emocje po występach opadły, rozpoczęła się najważniejsza część – wybór zwycięzców. Choć jurorzy przez cały sezon oceniali taneczne popisy i mieli swoich faworytów, w finałowej rozgrywce liczył się jedynie głos widzów. Wynik okazał się zaskoczeniem nawet dla części komentujących – Kryształową Kulę oraz nagrody finansowe zdobyli Mikołaj „Bagi” Bagiński i Magdalena Tarnowska. Bagi otrzymał 200 tysięcy złotych, jego taneczna partnerka – 100 tysięcy.
Wygrana sama w sobie była głośnym wydarzeniem, ale to, co nastąpiło później, dodało jej wyjątkowej symbolicznej mocy. Bagiński ogłosił, że swoją część nagrody przekaże fundacji wspierającej osoby z zespołem Downa. W świecie show-biznesu, gdzie finansowe gesty tego typu są rzadkie, taka decyzja została przyjęta z ogromnym uznaniem.
Widzowie zareagowali bardzo emocjonalnie. Jedni świętowali triumf ulubieńca, doceniając jego naturalność, rozwój i historię „zwykłego chłopaka, który przeszedł spektakularną drogę”. Inni podchodzili do werdyktu z rezerwą, ale nikt nie kwestionował faktu, że to właśnie widzowie mieli ostatnie słowo.
W efekcie powstał finał, który zapamiętamy: nie tylko dzięki świetnym numerom, nieoczekiwanym zwrotom akcji i scenicznym fajerwerkom, ale także dzięki opowieści o autentyczności i empatii – wartościach, które nie tak często wychodzą na pierwszy plan w telewizyjnych rywalizacjach.
Impreza po po programie
Finał tanecznego show Polsatu był dopiero początkiem. Po tygodniach morderczych treningów i wspólnych występów, uczestnicy show zdążyli się ze sobą zżyć, tworząc zgraną ekipę. Nic dziwnego, że po opadnięciu emocji na wizji, wszyscy przenieśli się na zasłużone after party. Wybór padł na jedną z warszawskich restauracji, należącą do Mateusza Gesslera.
Okazało się, że gwiazdom i tancerzom nadal było mało parkietowych wygibasów. Przy głośno włączonej muzyce, zabawa trwała w najlepsze. Było dużo śmiechu, rozmów i oczywiście spontanicznych pokazów tanecznych. Sielankę przerwało jednak niespodziewane zjawisko: w lokalu nagle zjawiła się Straż Miejska.
Potwierdzam, że była taka interwencja straży miejskiej. Zgłoszenie dotyczyło głośnej muzyki. Patrol przybył na miejsce chwilę po północy. Nie stwierdził, żeby muzyka z lokalu na zewnątrz wydobywała się w sposób głośny i męczączący— wyjaśnił "Faktowi" starszy inspektor Jerzy Jabraszko, referat prasowy Straży Miejskiej Miasta Stołecznego Warszawy.
Funkcjonariuszy wezwano w związku ze zbyt dużym hałasem, który najwidoczniej zaczął przeszkadzać mieszkańcom okolicznych bloków. Cała sytuacja skończyła się jednak bez większych konsekwencji. Jak się okazało, interwencja nie miała podstaw, ponieważ muzyka nie naruszała jeszcze ciszy nocnej. W ten sposób, finał, który miał być spokojnym zakończeniem, zamienił się w szybki, nocny epizod z udziałem służb. Tancerze udowodnili, że nawet poza kamerami potrafią zrobić wokół siebie trochę zamieszania.