Znała ofiary wypadku z udziałem syna Sylwii Peretti. Jej słowa o kierowcach odbierają mowę. "Bilet w jedną stronę"
Tragedią syna Sylwii Peretti i trójki mężczyzn, którzy zginęli w wypadku, do którego doszło w piątkową noc w Krakowie, żyje dziś niemal cała Polska. Redakcji Goniec.pl udało się dotrzeć do osoby, która twierdzi, że znała ofiary dramatycznego zdarzenia.
Syn Sylwii Peretti nie żyje
Piątkowa noc, ulice Krakowa. W kierunku Mostu Dębnickiego mknie żółte renault megane. Prędkość zdaje się być zbyt wysoka na specyfikę terenu zabudowanego, na dodatek z powodu remontu, niektóre z pasów ruchu są wyłączone z użytkowania.
Kierowca traci panowanie nad pojazdem, wpada na chodnik, kosząc pobliski słup z sygnalizacją świetlną. Auto spada po schodach i uderza w betonowy murek na Bulwarze Czerwieńskiego. Samochód zatrzymuje się, a wraz z nim bicie serc czterech mężczyzn przebywających w pojeździe.
Tłumy pożegnały Aleksandra i Michała, którzy zginęli z Patrykiem Perettim. Jedno zwraca szczególną uwagęTragedia czterech mężczyzn
W środę w Wieliczce odbył się pierwszy pogrzeb i złożenie do grobów ciał dwóch kuzynów - Michała i Aleksandra, którzy jako pasażerowie podróżowali żółtym renault w feralną noc.
Lokalna społeczność jest wstrząśnięta tragedią mężczyzn w tak młodym wieku. Jeden z nich miał 23, drugi 24 lata. Mieli przed sobą całe życie. Redakcji portalu Goniec.pl udaje się odnaleźć panią Marcelę, która jak się okazuje, znała ofiary krakowskiej tragedii. Dlaczego, w jej przekonaniu, doszło do wypadku? Kobieta nawiązuje do wypowiedzi Sylwii Peretti, która w jednym z programów telewizyjnych zdradziła, że zamiast udać się na tor wyścigowy, jej syn “szlifuje” swoją szybką jazdę w miejskich warunkach.
Nawet mama jednego z tych chłopaków wypowiadała się, że jej też odebrali prawo jazdy no i że jej syn lubi sobie pośmigać po mieście - mówi rozmówczyni Gońca.
Pani Marcela o ofiarach wypadku z Krakowa
Mężczyzn, którzy zginęli w wypadku pani Marcela określa jako “osoby z kręgu jej znajomych”. Młoda kobieta nie ukrywa, że ich śmierć dogłębnie ją poruszyła.
Straszna tragedia. Mam nadzieję, że da wielu osobom do myślenia, że jednak szybkość i brawura to nie jest wszystko i lepiej się faktycznie wyszaleć na torze wyścigowym niż „po mieście”, bo to może czasem kosztować życie, to jest bilet w jedną stronę - mówi redaktorowi Gońca.
Pani Marcela stwierdza, że niełatwo jej zabierać głos w obliczu tak ogromnej tragedii. Podkreśla jednak raz jeszcze, że przyczyn wypadku dopatruje się w zbyt dużej prędkości i nieprzystosowanych do niej warunkach.
Wydaje mi się, że chłopak po prostu lubił szybką jazdę - orzeka rozmówczyni portalu.
Zobacz zdjęcia: