Wyszukaj w serwisie
newsy tylko u nas foto telewizja lifestyle quizy
Swiatgwiazd.pl > Newsy > Tak zginęła Ewa Tylman. Po 9 latach poznaliśmy odpowiedź. Aż ciężko uwierzyć
Magdalena Szymańska
Magdalena Szymańska 12.11.2024 22:26

Tak zginęła Ewa Tylman. Po 9 latach poznaliśmy odpowiedź. Aż ciężko uwierzyć

Tylman
fot. WikiMedia

Niespodziewany zwrot w sprawie Ewy Tylman. Prokuratura rewiduje swoje stanowisko i twierdzi, że już wiadomo, co się wydarzyło. Ta wersja, przez lata uważana za mało prawdopodobną, budzi duże kontrowersje.

Sprawa Ewy Tylman

Sprawa zaginięcia, a następnie śmierci 26-letniej Ewy Tylman, która nastąpiła w listopadzie 2015 roku, pozostaje jedną z najbardziej bulwersujących zagadek kryminalnych w Polsce ostatnich lat. Młoda kobieta, wracając z nocnej imprezy w towarzystwie kolegi, Adama Z., zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Jej ciało odnaleziono pół roku później w rzece Warcie. Dzięki licznym zeznaniom świadków, analizie zapisów monitoringu oraz różnorodnym ekspertyzom udało się częściowo odtworzyć przebieg tamtej nocy. Jednakże kluczowy moment zdarzeń – ten, w którym doszło do tragedii – pozostaje nieznany. Brak bezpośrednich świadków oraz nagrań z miejsca zdarzenia sprawia, że obraz wydarzeń jest fragmentaryczny i pełen niedomówień.

Prokuratura, pod przewodnictwem Magdaleny Jareckiej, przedstawiła swoją wersję wydarzeń. Według śledczych Ewa Tylman i Adam Z. podczas powrotu do domu pokłócili się nad brzegiem Warty. W wyniku szamotaniny kobieta miała spaść ze skarpy i stracić przytomność. Z przerażenia, obawiając się konsekwencji, Adam Z. miał przeciągnąć ciało kobiety na brzeg, a następnie zepchnąć je do rzeki. Jednym z najważniejszych dowodów w tej sprawie były zeznania policjantów, którzy twierdzili, że Adam Z. przyznał się do zabójstwa podczas nieformalnej rozmowy w komendzie. Jednakże, podczas oficjalnych przesłuchań mężczyzna zaprzeczył tym zeznaniom. Brak innych, bezpośrednich dowodów potwierdzających tę wersję wydarzeń znacznie osłabił pozycję prokuratury.

Przez wiele lat trwania śledztwa prokuratura podejmowała liczne działania, mające na celu potwierdzenie swojej tezy. Zlecano kosztowne ekspertyzy, przeprowadzano rekonstrukcje zdarzeń na miejscu, a także przesłuchiwano licznych świadków. Niestety, żaden z tych zabiegów nie przyniósł jednoznacznych dowodów winy Adama Z.

Miał 39 lat. Jego ciało znalazła policja. Tajemnicze okoliczności śmierci popularnego aktora Nie żyje mąż znanej prezenterki. Zmarł dwa lata po tym, jak odebrała sobie życie

Proces ws. śmierci Ewy Tylman

Proces w sprawie śmierci Ewy Tylman od lat budzi ogromne emocje w całej Polsce. Zawiłości prawne, sprzeczne zeznania świadków oraz zmieniające się stanowisko prokuratury sprawiają, że sprawa ta jest niezwykle skomplikowana i trudna do jednoznacznej oceny. Sąd Okręgowy w Poznaniu dwukrotnie uniewinniał Adama Z. od zarzutu zabójstwa Ewy Tylman. Sędziowie przychylili się do argumentacji obrony, która podnosiła, że zeznania policjantów dotyczące rzekomej przyznania się Adama Z. do winy nie mogą stanowić wystarczającego dowodu obciążającego. Sąd podkreślał, że zgodnie z obowiązującym prawem, oskarżony powinien sam, w obecności obrońcy, złożyć wyjaśnienia i podpisać protokół. Dopiero takie wyjaśnienia mogą być uznane za dowód w sprawie.

Jednakże Sąd Apelacyjny w Poznaniu dwukrotnie uchylał wyroki uniewinniające i odsyłał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Sędziowie drugiego stopnia wskazywali, że na podstawie zebranego materiału dowodowego można dokonać rekonstrukcji wydarzeń, które rozegrały się nad Wartą. Zwracali uwagę na zeznania Adama Z. złożone podczas pierwszego przesłuchania, w których przyznał on, że Ewa Tylman uciekała przed nim i wpadła do rzeki, a on ze strachu nie wezwał pomocy. Chociaż później oskarżony odwołał te zeznania, sąd uznał, że mogą one stanowić istotny element układanki.

Ewa Tylman potknęła się i wpadła do rzeki. Adam Z. nie próbował jej pomóc, nie podał ręki, nie wzywał pomocy. Nie zadzwonił na policję, pogotowie czy straż pożarną. Stał i patrzył, jak Ewa odpływa z nurtem rzeki. - ogłosiła Jarecka we wtorek w mowie końcowej. 

Prokuratura, reprezentująca w sprawie rodzinę Ewy Tylman, początkowo konsekwentnie podtrzymywała zarzut zabójstwa. Prokuratorzy podkreślali, że zebrane dowody, w tym zeznania świadków i biegłych, jednoznacznie wskazują na winę Adama Z. Jednakże, w trakcie trzeciego procesu prokuratura zdecydowała się zmienić swoje stanowisko. Prokuratorzy rezygnują z zarzutu zabójstwa i koncentrują się na zarzucie nieudzielenia pomocy.

W zabójstwo Ewy Tylman przez dziewięć lat wierzyła głównie prokuratura. Dziś po raz pierwszy odstąpiła od tego zarzutu. Błądzenie jest rzeczą ludzką. Wielkie instytucje poznaje się po tym, że potrafią się przyznać do błędu. Szkoda, że tylko częściowo - mówił we wtorek 12 listopada adwokat Piotr Jóźwiak, obrońca Adama Z.

Ta decyzja wywołała ogromne zaskoczenie zarówno wśród opinii publicznej, jak i wśród uczestników procesu. Wielu zastanawia się, jakie były przyczyny takiej zmiany stanowiska. Jednym z możliwych wyjaśnień jest fakt, że prokuratura uznała, że zebrane dowody nie są wystarczające do udowodnienia winy Adama Z. w sposób niebudzący wątpliwości.

Co się stało z Ewą Tylman?

Podczas trzeciego procesu w sprawie śmierci Ewy Tylman, który odbył się 30 października 2024 roku w Sądzie Okręgowym w Poznaniu, Adam Z. ponownie stanął przed wymiarem sprawiedliwości. Kluczowym elementem rozprawy były jego zeznania dotyczące tragicznych wydarzeń z nocy zaginięcia Ewy.

Oskarżony po raz kolejny opisał przebieg tamtej nocy, podkreślając, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Jego relacja, złożona już 2 grudnia 2015 roku o godzinie 5 nad ranem, dziewięć dni po zaginięciu Ewy, stanowiła jeden z głównych punktów dowodowych w sprawie. 

Zauważyłem że wpadła do rzeki. Płynęła z nurtem, nie krzyczała. Nie próbowałem dzwonić po pomoc, na policję, pogotowie, bo spanikowałem. Nigdy wcześniej nie byłem w tak ekstremalnej sytuacji - mówił.

Adam Z. od początku podkreślał swoją orientację seksualną, twierdząc, że nie był zainteresowany Ewą Tylman romantycznie. Przyznał, że w trakcie wieczoru obejmował kobietę, jednak jego zdaniem mogła ona błędnie zinterpretować jego gesty. Według jego relacji Ewa wyrwała się z jego objęć i pobiegła w kierunku rzeki.

Ta wersja wydarzeń została powtórzona przez Adama Z. podczas wizji lokalnej, która odbyła się kilka godzin po zgłoszeniu zaginięcia. Jednak już następnego dnia mężczyzna zaczął się wycofywać ze swoich wcześniejszych zeznań. Przez kolejne dziewięć lat konsekwentnie odmawiał przyznania się zarówno do zabójstwa, jak i do nieudzielenia pomocy tonącej kobiecie. Korzystając ze swojego prawa jako oskarżony, zdecydował się na milczenie.

W trakcie przesłuchania reagował bardzo emocjonalnie. Był roztrzęsiony, płakał, a nawet szlochał. Trudno uwierzyć, że odegrał tę scenę. Musiałby być dobrym aktorem, a nim nie jest. Dlatego należy uznać te wyjaśnienia za prawdziwe - przekonywała Jarecka we wtorek.

Mimo zaistniałych okoliczności, pani Jarecka nie wahała się domagać surowej kary, żądając najwyższej możliwej sankcji przewidzianej przez prawo za popełnione przestępstwo – trzech lat pozbawienia wolności:

- Usprawiedliwianie się stresem i szokiem nie zwalnia od odpowiedzialności karnej.

W toczącym się procesie doszło do zaskakującego obrotu wydarzeń. Prokurator prowadzący sprawę wniósł o skazanie Adama Z., a jego stanowisko zostało poparte przez Michała Konieczyńskiego, adwokata Andrzeja Tylmana, ojca zmarłej. Ta sytuacja budzi wiele pytań i rodzi nowe wątpliwości:

Nigdy nie dowiemy się, co dokładnie stało się z Ewą Tylman, jakie były okoliczności jej śmierci.

W związku ze złożonością przedstawionych dowodów i licznymi argumentami prawnymi, sąd podjął decyzję o odroczeniu ogłoszenia wyroku w tej sprawie. Jak poinformował rzecznik prasowy sądu, ostateczny werdykt poznamy w piątek, 15 listopada. Decyzja ta wywołała duże zainteresowanie zarówno opinii publicznej, jak i mediów, które od kilku tygodni śledzą przebieg procesu.

Most_św._Rocha_Poznań.jpg
Południowa strona mostu św. Rocha z zachodniego brzegu fot. WikiMedia